Przed dzisiejszą jazdą udało mi się wykazać niebywałą zręcznością i upuściłem licznik, który spotykając się z ziemią, zafundował sobie zgrabny odprysk lakieru:
Chciałoby się powiedzieć wyklepie się, ale z tym raczej będzie ciężko... ;) Trudno, dobrze chociaż, że został w jednym kawałku.
Chociaż temperatura może dziś nie zachwycała (4°C), to słońce świecące na bezchmurnym niebie ratowało sytuację i odczuwalna temperatura była jak najbardziej do przyjęcia. Co prawda znowu mocno wiało z każdej strony, ale całokształt oceniam zdecydowanie na plus ;) W planie było co prawda ok. 50 km, ale że Trakt Królewski (który jeszcze parę dni temu prezentował się dość marnie) został nieco uprzątnięty i stężenie wody oraz błota nieco zmalało, postanowiłem wybrać się troszkę dalej. Co prawda teraz wygląda jak połączenie drogi asfaltowej/gruntowej, ale skoro szosą dało się przejechać, to znaczy, że nie jest aż tak źle ;)
Nie chciałem też przesadzać z dystansem, bo przed wyjściem zaliczyłem tylko bułkę z miodem i 2 banany. Na szczęście na drogę wziąłem jeszcze jednego, więc mój zasięg nieco się zwiększył. Skoro jechałem Traktem Królewskim, a sił jakoś bardzo nie brakowało, pokusiłem się o Mariew i Wiktorów. Ponieważ chciałem sobie jechać spokojnie, to zamierzałem uniknąć dziś drogi 580, gdzie samochody często wywierają presję na nieco szybszą jazdę ;) Tak więc, po dojechaniu do Zaborowa, po prostu zawróciłem i pojechałem tą samą drogą, którą przyjechałem. Jechało mi się całkiem nieźle, widoczki były bardzo sympatyczne, chociaż jadąc lasem - w cieniu - było nieco zimno. Ponieważ jednak tempo nie powalało, to udało mi się w całości (a nawet z pewnym zapasem sił ;)) dotrzeć do domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz