27 stycznia 2013

Zimowe manewry

Udało mi się dziś skorzystać z pięknej pogody (słoneczko, -7°C) i wyskoczyć na chwilę na rower (tak tak, pierwszy raz w tym roku, ach... ;)). Ponieważ przez ostatnie kilka dni praktycznie bez przerwy padał śnieg, trochę się go nagromadziło, dzięki czemu można było dziś w lesie podziwiać piękne, zimowe krajobrazy. Zdjęcia oczywiście tego nie oddadzą, ale jeśli mowa o zimie, to właśnie tak powinna ona wg mnie wyglądać :) Jak już kiedyś wspominałem, slicki, brak amortyzacji i pedały platformowe to zdecydowanie słaby pomysł na jazdę po śniegu, ale lepsze to niż nie pójście na rower w ogóle.


Dojechałem sobie do poligonu Radiowo. Śniegu mnóstwo, więc ze swobodnym poruszaniem się były pewne problemy, ale starałem się nie poddawać ;) W tym przypadku zdjęcia też takie sobie, ale miałem przy sobie tylko telefon. Chyba trzeba tam będzie wrócić jak już nie będzie śniegu i pokręcić się nieco bardziej wnikliwie, bo lubię tego typu miejsca. Chociaż będę musiał być ostrożny, bo - o ile się nie mylę - odbywają się tam jakieś rozgrywki ASG/paintball'owe ;)




W przypadku ostatniego zdjęcia trochę oszukałem, bo nie wjechałem na to wzniesienie, a wbiegłem z rowerem na ramieniu. Inaczej się nie dało, naprawdę... ;)

26 stycznia 2013

Kominek w fabryce Krossa

Jakiś czas temu, moja kochana żonka podesłała mi umieszczony poniżej link, z dopiskiem może Cię zainteresuje, a może już to wszystko wiesz :D. Link prowadził do (foto)relacji Kominka z wizyty w fabryce naszego rodzimego producenta rowerów - Krossa. Zawsze lubiłem oglądać zagraniczne filmiki przedstawiające proces powstawania naszych ukochanych zabaweczek, jednak fajnie też spojrzeć, jak to wygląda u nas. Tym bardziej, że cóż... Mi się niestety nie udało przekroczyć progu ;)

20 stycznia 2013

15000 i upadek legendy Armstronga

 
...15000 odwiedzin bloga, a szkoda, że i przy okazji nie kilometrów w sezonie - ponoć nie można mieć wszystkiego... ;) Bardzo cieszy mnie fakt, że mimo - niestety - dramatycznie niskiej częstotliwości pojawiania się wpisów na blogu ktoś tu jeszcze zagląda. Jak pisałem przy okazji drugiej rocznicy bloga, to motywuje do pisania, a jeśli i tego pisania jest mało, to przynajmniej demotywuje do rezygnacji z pisania, że tak to zawile określę ;) Dziękuję wszystkim, także tym przypadkowym, Czytelnikom!

Jest kilka tematów o których chciałem napisać, ale muszę się niestety posłużyć jedną z najbardziej oklepanych formułek wykorzystywanych do usprawiedliwiania się - brakuje mi czasu. Niestety.
 
Miałem naskrobać coś o tym, o czym ostatnio można przeczytać/usłyszeć praktycznie wszędzie (swoją drogą - szkoda, że o kolarstwie mówi się w mediach więcej przeważnie przy okazji jakiejś afery dopingowej...) - Lance Armostrong przyznał się do stosowania dopingu. Chyba jednak odpuszczę. Jest rozczarowanie i tyle. Dla wielu był wzorem do naśladowania i czar prysł. To wszystko było chyba po prostu zbyt piękne, aby mogło być prawdziwe. Miał być amerikan drim, a wyszło jak wyszło... Na razie widziałem tylko fragmenty wywiadu przeprowadzonego przez Oprah Winfrey, ale - tak jak można też przeczytać w innych źródłach - mam wrażenie, że to fragment jakiejś większej szopki... Może nie. Pozwolę sobie błysnąć znajomością poezji polskiej i posłużę się cytatem z Fortepianu Chopina Cypriana Kamila Norwida (chodziłem do liceum, którego był patronem - to zobowiązuje! :D):
 
ideał sięgnął bruku

13 stycznia 2013

Prezentowo-rowerowo

W moim rowerowym arsenale znalazły się za pośrednictwem Świętego Mikołaja/mojej żony trzy nowe rowerowe zabaweczki:


  • Buff - znany i lubiany wśród rowerzystów i nie tylko. Mam nadzieję, że pomoże mi rozwiązać kwestię zabezpieczenia gardła/głowy przed zimnem w czasie jesienno-zimowych jazd (a może i nie tylko jazd). Model Diago (początkowo przymierzałem się do rowerowego modelu Geared Up, ale zdecydowałem się jednak na coś bardziej wizualnie uniwersalnego), wersja standardowa, bez dodatkowego ocieplenia. Chociaż najniższy słupek na 4-stopniowej skali izolacji cieplnej może nieco niepokoić, to mam nadzieję, że da radę. Podziękowania dla Wojtka za cenne rady i plus dla producenta za ciekawe opakowanie :)
  • Lampki Sigma Micro. Po moich przejściach z Shotami Authora postanowiłem zrobić coś w kierunku poprawy mojej widoczności na drodze. Z pomocą przyszedł Dobroczyńca wymieniony w pierwszym zdaniu tego wpisu :) Chociaż nie miałem jeszcze okazji bliżej zapoznać się z lampkami, sprawiają wrażenie solidnych, a i krążą o nich pozytywne opinie. Mam nadzieję, że również będę z nich zadowolony, a przede wszystkim lepiej widoczny. Ciekawi mnie żywotność baterii - pożyjemy, zobaczymy.

Teraz pozostaje tylko czekać na jakąś okazję do sprawdzenia nowych skarbów w praktyce (co pewnie zostanie również w bliżej nieokreślonej przyszłości okraszone odpowiednim wpisem). Najbliższy tydzień raczej mi na to nie pozwoli, ale optymistycznie zakładam, że będzie jeszcze okazja, żeby wybrać się na rower w któryś z chłodniejszych dni, a jak na razie - takie właśnie zapowiadają pogodowi szamani.



AKTUALIZACJA Z 05-12-2014: baterie fabrycznie włożone do lampek dawały radę przez niecałe 30 godzin świecenia w trybie migającym, po czym z honorem zakończyły swój żywot :)

    07 stycznia 2013

    Króciutkie podsumowanie 2012 r. i druga rocznica istnienia bloga

    Chyba czas najwyższy napisać coś w roku 2013... Zazwyczaj, na koniec starego roku powstają rozmaite podsumowania. U mnie, podsumowanie rowerowe - bo takie wypadałoby napisać na tym blogu - będzie dość skromne. W ubiegłym roku miało miejsce mnóstwo ważnych dla mnie (a nierowerowych) wydarzeń, bo w lutym skończyłem studia, w kwietniu znalazłem pracę, a w sierpniu wziąłem ślub :) W międzyczasie, ciągle aktualny był temat urządzania mieszkania. Na rower nie było więc zbyt dużo czasu, wskutek czego rok 2012 zamknąłem z powalającym na kolana dystansem 1730,62 km :) Poniżej skromny wykresik obrazujący ilość kilometrów w danym miesiącu:


    W skrócie, kompletny chaos i niejednokrotnie tak duże miesięczne przebiegi, że możnaby je załatwić w ciągu jednego dnia :) Nie ma co się nad tym dłużej rozwodzić. Jak już napisałem wcześniej, czasu na rower nie ma wiele - średnio pewnie raz czy dwa na miesiąc albo i rzadziej - dlatego od pewnego czasu cieszy mnie każde wyjście na szosę, nawet jeśli przejadę skromne 40 czy 50 km (chyba będę musiał się zastanowić, czy licznik kilometrów widoczny z prawej strony ma jeszcze w ogóle jakiś sens istnienia ;)). Staram się nie poddawać, chociaż czasem ciężko człowiekowi na sercu... ;)

    Żeby rozwiać ew. wątpliwości - powyższe wynurzenia nie oznaczają, że jestem teraz wyjątkowo nieszczęśliwym człowiekiem - chociaż rower wciąż jest dla mnie jednym z priorytetów, to teraz są też inne, które potrafią wywołać uśmiech na twarzy :)

    Mam cichą nadzieję, że kiedy dzień będzie już dłuższy, uda się jeździć trochę więcej, bo przy obecnej aurze i powrotach do domu najwcześniej (to najwcześniej jest tu kluczowe ;)) ok. 18 jest z tym słabo. Swoją drogą, sam jestem ciekaw jak to wyjdzie w praktyce. Jak to mówią - czas pokaże.



    No ale - miało być o drugiej rocznicy istnienia tego jakże wyjątkowego bloga. Standardowo - nie mam pojęcia, kiedy ten czas zleciał. Ilość wpisów była ostatnio mniej więcej proporcjonalna do ilości przejechanych kilometrów, a to oznacza, że chciałoby się więcej ;) Pomijając właśnie częstotliwość pojawiania się nowych wpisów, jestem z grubsza zadowolony z obecnej formy bloga, chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że kolejny wpis z serii Szosa... może być dla Odwiedzających nieco nudny (staram się jednak nieco urozmaicać zdjęciami, heh ;)). Cieszę się, że licznik odwiedzin ciągle się kręci, bo to na pewno też jakoś motywuje do dalszego pisania. Za to właśnie chciałbym podziękować wszystkim tym, którzy mniej lub bardziej regularnie tu zaglądają, komentują (naprawdę DZIĘKUJĘ! :)) i sprawiają, że cokolwiek - poza wpisami pojawiającymi się raz na x dni/tygodni - się tu dzieje.

    Patrząc optymistycznie w przyszłość - pozdrawiam i zapraszam! :)