To pytanie zadał sobie pewnie każdy użytkownik tytułowego ustrojstwa. Zwłaszcza ten, który mieszka w bloku i nie chce podpaść mściwym sąsiadom, którzy mają w swoim arsenale wiertła udarowe. Albo ten, który po prostu chciałby kręcić na trenażerze (pewnie w Waszych głowach pojawiło się teraz pytanie kto w ogóle *chce* kręcić na trenażerze? ;)) we względnej ciszy. Kiedyś tam próbowałem różnych sposobów, ale do zadowalającego efektu ciągle było daleko.
Postanowiłem wypróbować sposób, który kiedyś mignął mi gdzieś (zapewne na szosa.org) w Sieci. Co to za sposób? Położenie pod trenażer... maty wyciszającej pod pralkę :) Kupiłem ją sobie bodajże rok czy dwa lata temu w Castoramie za bodajże 30 zł, ale że trenażera było od tego czasu mało, bo okazji do jazdy na świeżym powietrzu było całkiem sporo, to przeleżała w komórce w oczekiwaniu na swoje pięć minut. Te pięć minut nadeszło w ubiegłym tygodniu, bo ze względu na marną pogodę, brak czasu na standardowe szosowe wypady i tęsknotę za rowerem, postanowiłem wygrzebać tacxa z komórki i wpiąć w niego scotta. Wziąłem też wspomnianą matę i złożyłem wszystko do tzw. kupy:
No i muszę przyznać, że jestem zadowolony z efektu. Chociaż dźwięki wydawane przez trenażer oczywiście wciąż słychać, to nie odnosi się już wrażenia, że drgania idą po podłodze i atakują wszystko wokół. Całość pracuje zdecydowanie bardziej kulturalnie, więc i jazda jest przyjemniejsza. Nie mogę oczywiście zagwarantować, że wyciszy idealnie każdy trenażer, w każdym domu, mieszkaniu i w każdej strefie czasowej. W moim przypadku jednak takie rozwiązanie sprawdza się jak dotąd całkiem nieźle. Opieram się oczywiście na subiektywnych odczuciach, a nie profesjonalnych pomiarach decybeli wykonywanych przy użyciu magicznej aparatury. Udało mi się też chyba ustawić wreszcie optymalny docisk rolki do opony i ciśnienie w oponie, dzięki czemu przy bardziej dynamicznych naciśnięciach korby nie ślizga się już ona po rolce.
Jeszcze parę słów o samej macie... Jest ona zrobiona ze sprasowanych i stopionych ze sobą kawałeczków gumy, ma grubość ok. 1,5 cm i wymiary 60 x 60 cm. Pod trenażer (w moim przypadku Tacx Speedmatic) w sam raz.
Ma jednak dwie wady - jest ciężka - waży ok. 4 kg (chociaż to akurat z punktu widzenia wartości użytkowych można pominąć) i... śmierdzi gumą. I to dość intensywnie. Po zostawieniu jej na noc pod trenażerem, następnego dnia czuć było ów gumowy aromat w całym pokoju. I tego będzie się raczej ciężko pozbyć, skoro wspomniany rok czy dwa leżała częściowo w całkiem dobrze wentylowanym pomieszczeniu, a częściowo na balkonie. Na balkonie nocuje zatem również obecnie. Przechowywanie jej może być upierdliwe - nie jest na tyle elastyczna, żeby dała się złożyć czy zwinąć, a jednocześnie nie jest na tyle sztywna, żeby stała oparta swobodnie o ścianę. Wiadomo - została wyprodukowana po to, żeby leżeć spokojnie pod pralką, ale w naszym przypadku każdy będzie musiał znaleźć swój sposób na jej przechowywanie.
Tak więc, tymczasowo jesteśmy pogodzeni z tacxem. W połączeniu z treningami dostępnymi na YouTube kręci się naprawdę całkiem fajnie. Ciągle mam jednak nadzieję, że wkrótce znowu będę mógł pośmigać na zewnątrz, bo jednak co szosa to szosa.
Przekonaj się więc, czy w Twoim lokalnym sklepie nie czeka na Ciebie mata wyciszająca pod pralkę trenażer i do roboty! ;)