28 lipca 2013

Szosa 28-07-2013 (56,52 km)

Dziś kolejne skromne pięć dyszek. Nieco lepiej niż wczoraj, ale ciągle jakoś ociężale. W sumie nie ma się co dziwić, znowu pewnie chwila minie zanim wpadnę w jakikolwiek rytm (a jak na razie zapowiada się, że w nadchodzącym tygodniu i w najbliższy weekend raczej nie będzie okazji do jazdy ;)). Dzisiaj jeszcze goręcej niż wczoraj - ponad 30°C. Na szczęście temperatura sukcesywnie spadała, bo wyjechałem po 18, więc ostatecznie dało się jakoś przeżyć. Miałem zawrócić sobie w Zaborowie, ale jakoś mnie poniosło i dokręciłem do Leszna. Nie zrobiłem dziś żadnej słodkiej fotki na trasie, przez co dzisiejszy wpis jest jeszcze bardziej nudny niż to zazwyczaj bywa ;) Tym radosnym akcentem chyba trzeba zakończyć, bo wyczuwam dziś jakiś deficyt weny do pisania. Bywa, przepraszam... ;)

27 lipca 2013

Szosa 27-07-2013 (52,30 km)

Udało mi się dziś wrócić na szosę po ponad miesięcznej przerwie. I w sumie sam nie wiem, co myśleć. Z jednej strony nogi pracowały straaasznie ciężko, a z drugiej prędkości wcale nie były takie tragiczne (oczywiście jak na mnie i taką przerwę od roweru ;)). Spodziewałem się jakiejś kompletnej katastrofy, a w sumie nie było najgorzej. Wyjechałem dopiero ok. 19 z nadzieją na trochę chłodniejsze powietrze - było niby te 25°C, ale duchota była niesamowita. Po drodze spotkało mnie kilka niespodzianek w postaci robót drogowych (m. in. zryta nawierzchnia w Mariewie od strony ul. Spacerowej), ale dzięki temu poznałem dziś nowy odcinek. W Starych Babicach od skrzyżowania z ul. Osiedlową i Izabelińską zamknięta jest ul. Sienkiewicza w stronę Lipkowa - nie przyglądałem się jakoś wyjątkowo, ale jeśli kładliby tam nową nawierzchnię to byłoby rewelacyjnie, bo średnio przepadam za tamtym odcinkiem właśnie ze względu na nierówności na drodze. Skręciłem w prawo w Izabelińską. Nawierzchnia może nie powala, ale jedzie się całkiem przyjemnie:


Potem, po przejściu w Sienkiewicza jest już gorzej, ale stamtąd odbiłem już w znaną (i niekoniecznie przeze mnie lubianą ;)) 3 Maja i skierowałem się w stronę Zaborowa. Dojechałem do ronda, zawróciłem i w promieniach zachodzącego słońca ;) udałem się w drogę powrotną.

Dziś też pierwszy raz nasmarowałem łańcuch Rohloffem. Pierwsze wrażenia są jak najbardziej pozytywne, ale akurat w przypadku olejów do łańcucha pierwsze wrażenia niekoniecznie są najważniejsze. Napęd pracuje praktycznie bezgłośnie (porównując do białego Finish Line'a, którego ostatnio skończyłem) co uwielbiam. Może jak wpadnie więcej kilometrów to napiszę coś więcej, chociaż Rohloff jaki jest, każdy widzi.

A z innej beczki - ja się tu wlokę przez 50 km, a prosi rozpoczęli dziś we Włoszech 70. Tour de Pologne. Etap wygrał Diego Ulissi, a na trzecim miejscu zameldował się Rafał Majka. W tym roku wyścig omija Warszawę, więc pozostaje mi śledzenie kolejnych etapów w jakiś bardziej pośredni sposób. Zacząłem kiepsko, bo dziś nie mogłem obejrzeć relacji, a i nie wiem czy załapię się na kolejne, ale na szczęście są internety! ;)

25 lipca 2013

Dzwoń, kolarzu, dzwoń!

Rozglądałem się dziś za jakimś rowerowym plakatem do mieszkania i na pixers.pl natknąłem się na coś takiego:

© lassedesignen/pixers.pl

Pomijając fakt, że obraz jest nałożony (wersja górska tutaj :)), w oczy rzuca się coś więcej. Co? Tak - dzwonek! Nieodłączne wyposażenie każdego szosowca, dzięki któremu można przepędzić z drogi złośliwego kierowcę TIRa albo dać koledze z przodu sygnał żeby czym prędzej schodził ze zmiany. Po przybliżeniu grafiki na stronie sklepu można też zauważyć, że dzielny model jedzie z prędkością 37 km/h, podczas trzaskania zdjęć przejechał już 30,32 km i ma mało estetycznie zawiniętą, nieco zabrudzoną owijkę (co jak co, ale nad wymianą swojej też mógłbym powoli zacząć myśleć... ;)). Diabeł tkwi w szczegółach!

Na ten plakat raczej się nie skuszę, ale poszukiwania będą trwały. Może ktoś z Was może polecić jakiś serwis, gdzie można zamówić rowerowe - najchętniej szosowe - plakaty? Na pixersie zostało mi jeszcze kilkanaście tysięcy propozycji do przejrzenia, ale mam pewne wątpliwości czy warto brnąć dalej ;) Zawieje trochę reklamą, ale jeden plakat już tam zamówiliśmy i wszystko wyszło jak najbardziej pozytywnie. Rowerowy będzie chyba jednak musiał pochodzić z innego źródła... Jak to mówią - szukajcie, a znajdziecie ;)

23 lipca 2013

Powrót do codzienności

Podobno wszystko co dobre szybko się kończy. Tak też było z urlopem, który mimo tego, że nie był wyjątkowo rowerowy, to z pewnością będę go miło wspominał. A parę kilometrów na Authorze i tak wpadło. I znowu pojawiły mi się w głowie różne pomysły związane z tym, co można by w nim wymienić ;) Na razie jednak byłoby fajnie wrócić na szosę, bo znooowu miałem sporą przerwę. Pogoda wciąż jest świetna i człowieka ogarnia rozpacz jak nie może z niej właściwie skorzystać i pojeździć. Może jeszcze trochę się utrzyma, chociaż w sklepach widać już biurka i podręczniki, więc chyba zbliża się koniec lata (dziwne, że nie sprzedają jeszcze choinek :/). Jak na złość, pod koniec urlopu trochę się przeziębiłem (a żona ostrzegała żeby nie pić soczku od razu po wyjęciu z lodówki...!), ale zamierzam szybko pozbyć się tego dziadostwa i pomęczyć jeszcze trochę Scotta i okoliczne szosy.

Na poniższych zdjęciach znad Liwca nie ma śladu rowerów, ale musicie mi uwierzyć na słowo - były tam! ;)



06 lipca 2013

Urlop!

Uff... Ostatnie tygodnie w pracy spowodowały, że o rowerze nie miałem nawet czasu pomyśleć. Gdyby przeliczyć ilość nadgodzin na kilometry, wyszedłby z tego zapewne jakiś pokaźny dystans ;) Pogoda była oczywiście w tym czasie idealna na trzaskanie kolejnych dziesiątek i setek kilometrów, ale jak już kilka razy wspominałem - to właśnie ja i moje szczęście.

Przyszedł jednak czas na chwilę odpoczynku. Urlop nie będzie co prawda stricte rowerowy, ale mam nadzieję, że jakiś dwukołowy akcent się pojawi. Zaopatrzyłem się już w odpowiednie lektury na temat, a i może uda się nie ograniczyć tylko do czytania.

Wstyd przyznać, ale dopiero z pewnym opóźnieniem uświadomiłem sobie, że ruszył stuletni Tour de France. Polecam ciekawe porównanie lat 1903 i 2013 na blogu Historie z rowerem w tle.

Korzystając z okazji, życzę wszystkim możliwości oderwania się na - oby jak najdłuższą - chwilę od tzw. szarej codzienności i dziękuję, że pomimo ostatniego zastoju w pojawianiu się nowych wpisów ktoś tu jeszcze zagląda :)

Do usłyszenia!