Jak to pod koniec roku bywa, wypadałoby napisać jakieś podsumowanie. Podsumowanie rowerowe, oczywiście...
Cóż, w porównaniu do innych rowerowych zboczeńców, kilometrów wpadło mi w tym roku śmiesznie mało - dokładnie 2540,28. Muszę jednak przyznać, że osobiście i tak jestem z tej ilości zadowolony. W rozbiciu na poszczególne miesiące, ilość przejechanych na rowerze kilometrów wyglądała tak:
Bardzo dobrze widać, w których miesiącach mogłem sobie odebrać część nagromadzonych w pracy nadgodzin i poświęcić je na jazdę. Tak naprawdę, główną przyczyną takiej a nie innej ilości kilometrów jest właśnie praca. A tej było w tym roku wyjątkowo dużo, co przełożyło się na późniejsze powroty do domu i mniej czasu na cokolwiek innego. Sytuacja wraca na szczęście do normy, jednak rok 2013 minął pod znakiem średnio kilku kilkudziesięciokilometrowych szosowych wypadów w miesiącu, głównie w weekendy. Chciałbym w tym miejscu podziękować mojej wspaniałej żonie, która wciąż cierpliwie znosi moje rowerowe spaczenie i nie wygoniła mnie jeszcze z domu :) Do dojazdów do pracy wciąż nie mogę się przekonać, chociaż niewątpliwie byłoby to świetne źródło dodatkowych kilometrów.
Z tym wiąże się w pewnym stopniu jedno z noworocznych postanowień (takie ponoć trzeba zrobić ;)). Otóż jeżeli na dwu-, trzygodzinne wypady na szosę nie zawsze jest czas, zamierzam częściej korzystać z Authora, a więc jeździć częściej, ale krócej. Wymieniłem w nim ostatnio parę części, dzięki czemu kręci się teraz zdecydowanie przyjemniej. Tak czy inaczej, priorytetem wciąż pozostaje szosa - sprawia mi to najwięcej radochy i nawet, jeżeli kilometrów nie ma zbyt wiele, to każdy przejechany wciąż mnie cieszy. A przecież o to powinno w tym wszystkim chodzić, prawda? :)
Zmian w sprzęcie zbyt wiele w tym roku nie było. Ze Scotta jestem wciąż jak najbardziej zadowolony i ewentualne zmiany będą zapewne spowodowane zużyciem się obecnych części. Jak na moje w pełni amatorskie jeżdżenie, więcej mi do szczęścia nie potrzeba. No, chyba że trafię gdzieś na jakąś świetną promocję... :D
O lekkich zmianach w Authorze już wspominałem. Obecnie traktuję go jako rower komunikacyjny/rekreacyjny i nie będę go raczej wyposażał w jakieś części prosto z rowerowego nieba. Ma być sprawny i niegroźny dla budżetu, a ile waży czy jak wygląda - to kwestia zdecydowanie drugorzędna.
Pod koniec roku udało mi się też nieco zwiększyć zawartość mojej rowerowej szafy - przybyły nowe buty, kurtka i rękawiczki na zimę (dotychczasowa kurtka nie do końca dawała radę, a rękawiczki były raczej na jesień) oraz ochraniacze na buty. O nich nie miałem jeszcze okazji napisać, bo temperatury wciąż są (nie-)stety zbyt jesienne ;)
Kończąc to porywające podsumowanie, chciałbym jeszcze wspomnieć o jednym, nie do końca rowerowym postanowieniu - mam w planach dołączenie do zacnego grona honorowych krwiodawców. Ot tak, żeby zrobić coś więcej dla innych. Noszę się z tym zamiarem już od jakiegoś czasu - może Nowy Rok będzie dobrą dodatkową motywacją?
O lekkich zmianach w Authorze już wspominałem. Obecnie traktuję go jako rower komunikacyjny/rekreacyjny i nie będę go raczej wyposażał w jakieś części prosto z rowerowego nieba. Ma być sprawny i niegroźny dla budżetu, a ile waży czy jak wygląda - to kwestia zdecydowanie drugorzędna.
Pod koniec roku udało mi się też nieco zwiększyć zawartość mojej rowerowej szafy - przybyły nowe buty, kurtka i rękawiczki na zimę (dotychczasowa kurtka nie do końca dawała radę, a rękawiczki były raczej na jesień) oraz ochraniacze na buty. O nich nie miałem jeszcze okazji napisać, bo temperatury wciąż są (nie-)stety zbyt jesienne ;)
Kończąc to porywające podsumowanie, chciałbym jeszcze wspomnieć o jednym, nie do końca rowerowym postanowieniu - mam w planach dołączenie do zacnego grona honorowych krwiodawców. Ot tak, żeby zrobić coś więcej dla innych. Noszę się z tym zamiarem już od jakiegoś czasu - może Nowy Rok będzie dobrą dodatkową motywacją?
Wszystkim Odwiedzającym mojego skromnego bloga życzę spełnienia marzeń oraz tego co najlepsze w nadchodzącym roku!
Powodzenia :) w nadchodzącym sezonie :)
OdpowiedzUsuń2500 km to nie jest śmiesznie mało. Jeździ się tyle, na ile pozwala czas. Życie - chciałoby się zawsze więcej, ale nie zawsze się da.
OdpowiedzUsuńAle życzę Tobie i każdemu więcej czasu na rowerowe hobby :)
@Roman:
OdpowiedzUsuńDziękuję, Tobie również!
@Łukasz:
Dzięki za odwiedziny i bardzo trafny komentarz :) Chodziło mi o porównanie do rocznych przebiegów w okolicach 10 tys. km, ale tak jak napisałem - i tak cieszę się z tych moich 2,5 tys. Jeżeli w tym roku uda mi się przejechać więcej to super. Jeżeli nie, to mimo wszystko nie będę z tego powodu targał się na swoje życie ;)
Pozdrawiam!
Mnie w 2012 roku, ze względu na kontuzję udało się zrobić 1300km, w ubiegłym roku stuknęło ponad 4000 km.
OdpowiedzUsuńZa dzieciaka, po przyjściu ze szkoły, jadło się obiad i jeździło do późnego wieczora, niestety te czasy minęły bezpowrotnie. Ważne jest to, że pomimo ograniczonej ilości wolnego czasu, dalej jeździsz. Dużo osób również pozazdrości Ci wspierającej żony, więc głowa do góry i pedałuj dalej!
Najważniejsze są postanowienia na nowy rok! Trzymaj się ich Pawle! Niech zawsze ten miniony uczył nas czegoś co później zaowocuje lepszym przeżyciem roku kolejnego, życzę tego Wam i sobie.
OdpowiedzUsuńA u mnie też drobne podsumowanie lada moment.:)
@Maciek:
OdpowiedzUsuńWspółczuję kontuzji i jednocześnie gratuluję 4k w 2012 r.!
Do drugiej części Twojego komentarza właściwie nie trzeba nic dodawać, bardzo zgrabnie streściłeś to, co jest faktycznie ważne. A zdanie o szkole, cóż... Brzmi bardzo znajomo ;) Wielkie dzięki, wszystkiego dobrego!
@rafalb:
W praktyce z postanowieniami niestety różnie bywa, ale dołożę wszelkich starań żeby mimo wszystko się udało i motywacja gdzieś nie zaginęła po drodze :) Dzięki za odwiedziny, czekam na Twoje podsumowanie :)
Pozdrowienia!