Jak możemy przeczytać z tyłu okładki, nie jest to zwykła biografia, nie jest to poradnik rowerowy, nie jest to typowa książka motywacyjna... Zgoda, jednak jak by jednak nie patrzeć, SzKoła Życia jest przyjemnym połączeniem wszystkich tych trzech elementów.
Poza sportową biografią Mai, w książce znajdziemy również kilka rozdziałów poświęconych różnym aspektom kolarstwa jako takiego. Dowiemy się zatem czegoś na temat treningu, odżywiania, techniki jazdy czy przygotowania do zawodów. Ze względu na złożoność każdego z tematów, musiały one oczywiście być potraktowane mocno pobieżnie, ale komuś zaczynającemu swoją przygodę z dwoma kółkami mogą w pewnym stopniu zarysować obraz tego jak życie zawodowego kolarza wygląda naprawdę. Bo nie jest to tylko kolejny trening za treningiem, ale też całe mnóstwo pobocznych zajęć, obowiązków i codziennych wyrzeczeń. To też podróże, kontuzje, kontakt z mediami i obecność w sołszjal midia (jak to się teraz modnie określa), kontrole antydopingowe i masa innych ciekawostek, które zwykłego człowieka pewnie szybko by rozwaliły. Mai jednak daleko do zwykłego człowieka (również dlatego, że potrafiła też pogodzić sport na takim poziomie z uzyskaniem tytułu magistra inżyniera na Politechnice Wrocławskiej w zakresie Matematyki Finansowej i Ubezpieczeniowej, brrr...). Daleko pod kątem wytrwałości, ciężkiej pracy i systematycznego dążenia do celu - często pomimo różnych przeszkód. Z drugiej strony jednak, książkę czyta się naprawdę lekko, bo jest napisana prostym (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) językiem. Językiem normalnej, skromnej i wesołej dziewczyny. W połączeniu z naprawdę dużą ilością zdjęć oraz ładnym wydaniem, otrzymujemy wciągającą, lekkostrawną książkę o tym cotygryski fani dwóch kółek, lubią najbardziej.
Kto miał przeczytać, pewnie już dawno przeczytał - pozostałych zachęcam do sięgnięcia po SzKołę Życia. To naprawdę przyjemna lektura, która w świetle obecnie panującej pseudo-zimowej aury może pomóc znaleźć gdzieś we wnętrzu siebie chęć do zrobienia czegoś więcej niż dotychczas. Tym jakże patetycznym stwierdzeniem dziękuję za uwagę i zapraszam do odwiedzin Waszej ulubionej księgarni w wiadomym celu... :)
Poza sportową biografią Mai, w książce znajdziemy również kilka rozdziałów poświęconych różnym aspektom kolarstwa jako takiego. Dowiemy się zatem czegoś na temat treningu, odżywiania, techniki jazdy czy przygotowania do zawodów. Ze względu na złożoność każdego z tematów, musiały one oczywiście być potraktowane mocno pobieżnie, ale komuś zaczynającemu swoją przygodę z dwoma kółkami mogą w pewnym stopniu zarysować obraz tego jak życie zawodowego kolarza wygląda naprawdę. Bo nie jest to tylko kolejny trening za treningiem, ale też całe mnóstwo pobocznych zajęć, obowiązków i codziennych wyrzeczeń. To też podróże, kontuzje, kontakt z mediami i obecność w sołszjal midia (jak to się teraz modnie określa), kontrole antydopingowe i masa innych ciekawostek, które zwykłego człowieka pewnie szybko by rozwaliły. Mai jednak daleko do zwykłego człowieka (również dlatego, że potrafiła też pogodzić sport na takim poziomie z uzyskaniem tytułu magistra inżyniera na Politechnice Wrocławskiej w zakresie Matematyki Finansowej i Ubezpieczeniowej, brrr...). Daleko pod kątem wytrwałości, ciężkiej pracy i systematycznego dążenia do celu - często pomimo różnych przeszkód. Z drugiej strony jednak, książkę czyta się naprawdę lekko, bo jest napisana prostym (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) językiem. Językiem normalnej, skromnej i wesołej dziewczyny. W połączeniu z naprawdę dużą ilością zdjęć oraz ładnym wydaniem, otrzymujemy wciągającą, lekkostrawną książkę o tym co
Kto miał przeczytać, pewnie już dawno przeczytał - pozostałych zachęcam do sięgnięcia po SzKołę Życia. To naprawdę przyjemna lektura, która w świetle obecnie panującej pseudo-zimowej aury może pomóc znaleźć gdzieś we wnętrzu siebie chęć do zrobienia czegoś więcej niż dotychczas. Tym jakże patetycznym stwierdzeniem dziękuję za uwagę i zapraszam do odwiedzin Waszej ulubionej księgarni w wiadomym celu... :)
Lekka, miła i przyjemna :) Kupiłem w dniu premiery i nie żałuję :) Tylko potem żałowałem, że nie kupiłem przez internet, bo można zrobić to dużo taniej.
OdpowiedzUsuńZgadza się. Ja co prawda nie kupiłem ani w dniu premiery, ani taniej, ale również nie żałuję ;)
UsuńPozdrawiam!