06 lutego 2013

Znowu za głośno...

Po nieco późniejszym niż planowany powrocie z pracy, postanowiłem wskoczyć na trenażer i chwilę się pomęczyć. Po ostatnich zmaganiach z hałasem, dziś spróbowałem jeszcze zmniejszyć nieco ciśnienie w oponie i popróbować z różnymi siłami wpięcia roweru w trenażer - bo może jest za lekko i rower lata? Niestety, te zabiegi niewiele dały i kręcenie wciąż nie sprawiało przyjemności. Albo raczej sprawiało nieprzyjemność. Już nie wiem, może to kwestia tego, że stawiam trenażer w przedpokoju, który jest dość mały, ściany są właściwie gołe, na podłodze są płytki i wszystkie, nawet te drobne drgania przenoszą się po czym tylko się da, wypełniając całe pomieszczenie jakże rozkosznym buczeniem... O niewątpliwej radości sąsiadów nie wspomnę. Mimo wszystko jednak trochę zmęczyłem nogi, chociaż nie jest to to, o czym do końca marzyłem (już nawet pomijam to, że to trenażer - byłbym to w stanie przeboleć, gdyby wszystko pracowało bardziej kulturalnie). Może przy następnej okazji coś jeszcze zakombinuję. Albo po prostu przy następnej okazji będzie można pokręcić na szosie... ;)

1 komentarz:

  1. Sam widzisz: wszystko wskazuje na to, że po prostu potrzeba Tobie przełajówki :D

    OdpowiedzUsuń