29 sierpnia 2011

Favikona

Dodałem kolejny zbędny bajer na blogu. Tym razem mało istotną kolorową ikonkę, która to mądrze nazywana jest favikoną. Widoczne jest to cudo na lewo od paska adresu lub w nagłówku zakładki. Co moje wielkopomne dzieło przedstawia? Otóż nic prostszego aniżeli me skromne inicjały, przy czym K jest lustrzanie odbite. Wiem, wymagało to ogromnej inwencji twórczej i efekt jest bez dwóch zdań porażający. 16x16 px to nieco zbyt mało, żeby umieścić tam zdjęcie z finiszu na Polach Elizejskich, podobiznę Fabiana Cancellary czy też rysunek złożeniowy sprzęgła hydrokinetycznego, więc stanęło na takim oto bohomazie. Im dłużej na to patrzę, tym bardziej przypomina mi jakiegoś małego zwierzaka z doklejonymi skrzydłami... Powiedzmy, że to efekt uboczny. A zresztą - kogo to obchodzi? :)

PS. Raczej nie widzę żadnego związku z powyższym, ale zauważyłem, że blogowi wybiło właśnie 2000 odwiedzin. Wzruszyłem się ;) Dzięki!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz