Kolejny raz przekonałem się, że prognozy to jedno, a rzeczywistość to drugie. Przed weekendem zapowiadali na dziś jakieś opady, burze i inne kataklizmy, a okazało się, że pogoda jest jak najbardziej odpowiednia na rower. No więc skoczyłem sobie na szybką przejażdżkę. Wiało dziś mocno, ale jechało się całkiem miło. Niestety, pod koniec jazdy spotkało mnie już coś mniej miłego. Mianowicie, zgubiłem nosek od okularów, który ostatnio próbowałem skutecznie przytwierdzić do okularów po tym jak odpadł. Jak widać - nie do końca się udało. Na początku zobaczyłem jakiś duży kształt pod okularami i pomyślałem sobie no ładnie, jakiś genetycznie modyfikowany insekt zaraz dobierze mi się do oka... Szybko jednak wpadłem na to, że to ten nieszczęsny nosek. I w tym momencie spadł. Nie miałem nawet za bardzo jak spojrzeć, w którym kierunku mniej więcej poleciał, bo jechałem akurat 50 km/h i wolałem patrzeć przed niż za siebie. Przeszedłem potem 3 razy odcinek, na którym nosek mógł być, ale niestety nie znalazłem go. Z tego, co zdążyłem zauważyć, to raczej kiepsko jest z ich dostępnością. Jutro mam się jeszcze odezwać do jednego sklepu, ale jak na razie - po szybkim rozeznaniu - znalazłem tylko w Centrum Rowerowym. Mają ostatnią sztukę. Z tym, że zamówienie musi być na min. 35 zł, a noski kosztują niecałe 4 zł... W chwili obecnej nie miałem w planach jakichkolwiek rowerowych zakupów, ale może trzeba się będzie dłużej zastanowić. Może coś wymyślę. Szkoda, gdyby nie ten nosek, to byłby naprawdę udany wypad.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz