Krótkich dystansów ciąg dalszy, chociaż dziś już na pewno lepiej niż przedostatnie dwadzieściaparę kilometrów ;) Muszę sobie chyba postanowić, że nie warto chodzić na rower ok. 15 czy 16, bo poruszanie się po mieście jest na tyle komfortowe, że już chyba lepiej zostać w domu, bo więcej czasu spędza się na światłach i w korkach niż na normalnej jeździe. Dziś niestety znowu dość późno (czyli właśnie ok. 16) wyruszyłem, a że byłem też trochę ograniczony czasowo, to i dystans wyszedł jaki wyszedł. W porannych planach był Czosnów, ale pomimo superoptymistycznych prognoz zerowego zachmurzenia niebo wcale nie było takie bezchmurne, a wręcz przez pewien czas można było pomyśleć, że zaraz zacznie padać. Tak więc, niepewna pogoda też mi troszkę czasu pożarła. W końcu wyruszyłem bez konkretnego celu. Tzn. cel był taki, że skoro mało czasu, to trzeba się chociaż zmęczyć, co się nawet udało ;) Mocno dziś wiało, co przy kierunku bocznym potrafiło czasem w pewnym stopniu zaburzyć tor jazdy. Wyjechałem tylko trochę za Bemowo i musiałem wracać. Na którychś światłach jakaś kilkuletnia dziewczynka jadąca na stylowym różowym rowerku, widząc mnie powiedziała: Ooo, pan jedzie na wyścig rowerzystów ;))) A gdzież tam, ja skromny amator jestem, hehe. Tak czy inaczej, zaczynam mieć dość kierowców skręcających w lewo z naprzeciwka i czających się na skrzyżowaniu. Albo niech się zatrzyma i stoi albo niech pojedzie szybko, bo nie lubię się głowić przy tych powiedzmy 40 km/h czy mnie przejedzie czy nie, czy może tylko lekko potrąci albo zatrzyma się 4 cm przede mną... No, to tyle. Miłego popołudnia wszystkim życzę ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz