04 czerwca 2015

Szosa 03-06-2015 (60,91 km)

Kolejny raz Czosnów, kolejny raz krótko, ale za to nie o świcie, a po pracy - na jazdę miałem wczoraj jakieś dwie godziny i postanowiłem wykorzystać ten czas we właściwy sposób ;) Było wczoraj o tyle nietypowo, że nie wracałem prosto do domu, tylko na Ochotę - musiałem podjechać do rodziców i wrócić od nich bez roweru. Wymagało to nieco organizacyjnych kombinacji z rana, zawiezienia jakichś cywilnych ubrań żebym miał w czym wracać wieczorem, ale ostatecznie cała akcja się udała (pomijając to, że żona musiała mi wcześniej podrzucić jeszcze normalne buty, bo jakoś nie wpadłem na to, że w SPDach raczej mało wygodnie jedzie się samochodem ;)).

Czasu, jak wspomniałem, nie było zbyt wiele, więc i kilometrów wyszło ile wyszło. Starałem się zatem nadrobić krótszy dystans mocniejszym tempem. Jadąc w tamtą stronę - niespodzianka - mocno wiało. Jechało mi się nieco słabiej niż podczas ostatniej walki z wiatrem, ale chociaż te 32 km/h starałem się utrzymywać. Jazdę utrudniały też trochę korki (długi weekend...), przez które musiałem się kilka razy po drodze przebijać. Od Łomianek jechało się już dobrze (pomijając wiatr) i jakoś doturlałem się do Czosnowa. Zawróciłem na rondzie i tym razem wiatr wiał już w dobrą stronę, więc i prędkość trochę wzrosła.


W Pieńkowie dojechał do mnie bliżej nieznany mi kolarz na carbonowym specu (bodajże Roubaix) i razem pocisnęliśmy w stronę Warszawy. A że miał lemondkę to trzymaliśmy (właściwie to trzymał, bo ja trochę pasożytowałem na jego kole) 40 km/h. Zdjęcia mu wyjątkowo nie zrobiłem ;) Chociaż zdarzało mi się robić je przy takiej prędkości, to jednak droga nie zawsze jest tam równa (tym bardziej, że na części tego odcinka zerwana jest obecnie nawierzchnia na przeciwnym pasie), a i ruch samochodowy trochę się zwiększył bliżej Łomianek - wolałem więc dojechać w jednym kawałku niż zrobić zdjęcie ;) Droga minęła szybko, po zjeździe z Rolniczej porozmawialiśmy chwilkę o Rondzie Babka i rozdzieliliśmy się - on odbił w DK7, a ja pojechałem prosto Wiślaną.

Z Bemowa skierowałem się w stronę Ochoty. Przypomniałem sobie, ile razy pokonywałem tę drogę przed ślubem i przeprowadzką...  I jak bardzo średnia spada, kiedy co chwilę trzeba stawać na światłach i przeciskać się między samochodami ;) Wypad, choć krótki, mogę zaliczyć do całkiem udanych. Trochę już zapomniałem jak jedzie się w upale, a wczorajsza temperatura podchodziła pod 30°C. Może więc lepiej, że wiało? ;)

2 komentarze:

  1. Lekki wiatr jest bardzo przyjemny, gorzej jak są takie wuchury jak jeszcze 2-3 dni temu, kiedy całkowicie chwiałam się na rowerze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, "co za dużo to niezdrowo" - chyba, że w plecy ;)

      Usuń