02 czerwca 2015

Szosa 31-05-2015 (80,55 km)

Zgodnie z obietnicą z poprzedniego wpisu, czas na parę nudnych zdań o ostatnim wypadzie na szosę... :) Po sobotniej setce, pojawiła się okazja do zrobienia kilku dyszek również w niedzielę. Tym razem pojechałem sam i o nieco innej porze, bo dopiero przed 18, ale jechało mi się równie dobrze co w sobotę.

Planowałem zrobić około 60 - 70 km, bo mniej więcej na tyle miałem czas. Skierowałem się więc na Gawartową Wolę, odbijając po drodze na Witki i Wawrzyszew. Jak fajnie, że wyruszając nawet późniejszym popołudniem można jeszcze skorzystać ze słońca i zrobić trochę więcej kilometrów niż marne kilkadziesiąt w świetle latarni.


Podobnie jak w sobotę, w niedzielę też dość mocno wiało i - żeby tradycji stało się zadość - w twarz. Byłem jednak pozytywnie zaskoczony, bo dawałem radę - wcale nie umierając - utrzymywać na liczniku 3 z przodu. Mam wrażenie, że kilka ostatnich jazd naprawdę sporo mi dało.

Kręciło mi się na tyle dobrze, że postanowiłem trochę wydłużyć początkowo zaplanowany dystans. Przejechałem przez Gawartową Wolę i dojechałem do Podkampinosu, gdzie odbiłem na Kampinos. Stamtąd prosto DW580 do Leszna, skąd poleciałem na Białutki i dalej już standardowo przez Pilaszków i Umiastów. Wjeżdżając na DW580 miałem cichą nadzieję, że wiatr będzie odtąd po mojej stronie. Niestety... Miałem wrażenie, że ciągle pedałuję pod wiatr i że jego kierunek zmienił się wraz ze zmianą kierunku mojej jazdy tak, aby ciągle walić mi w twarz ;)

Słońce powolutku zaczynało uciekać za horyzont i temperatura nieco spadła, jednak wciąż było całkiem znośnie. Musiałem utrzymać w miarę sensowne tempo żeby zdążyć wrócić przed zmrokiem, bo nie wziąłem ze sobą lampek.


Ostatecznie, średnia wyszła mi nieco wyższa niż podczas sobotniej jazdy we dwóch. Co prawda przejechałem 20 kilometrów mniej, ale miałem wrażenie, że byłbym w stanie ją utrzymać. Jaka by jednak nie była, jechało mi się naprawdę dobrze. Sił nie brakowało i czuję jakiś tam postęp na przestrzeni kilku ostatnich wypadów (ruskie EPO czyni cuda! ;)). Ostatni weekend mogę z czystym sumieniem uznać za bardzo przyjemne, rowerowe zakończenie maja :)

2 komentarze:

  1. Gratuluję! Oby jak najwięcej takich wypadów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! W najbliższych dniach (w tym dziś :)) zapowiada się kilka okazji do jazdy - zamierzam je wykorzystać :)

      Pozdrawiam

      Usuń