04 stycznia 2014

Szosa 04-01-2014 (62,71 km)

Czas na pierwszy wpis w nowym roku... Pierwszy wpis, bo i pierwszy wypad na szosę - sezon rowerowy 2014 można więc oficjalnie uznać za otwarty :)


Tak jak rok 2013 zakończyłem standardową trasą do Leszna, tak 2014 rozpocząłem standardową trasą do Czosnowa ;) Chociaż dzisiaj poniosło mnie kawałeczek dalej, bo do wiaduktu nad drogą S7, przez który to przejeżdżam wybierając się czasem do Leszna właśnie od strony Czosnowa.

Chociaż pogoda jak na styczeń wciąż jest zdecydowanie jesienna (dzisiaj 7°C i sporo chmur) i nie ma co narzekać, to przez nocne opady drogi były mokre i udekorowania roweru impresjonistycznymi, wodno-błotnymi wzorami nie dało się uniknąć:



Zresztą nie tylko rowerowi się dostało. Mnie również to dziadostwo obryzgało, ale na szczęście mamy XXI wiek, jest bieżąca woda, pralki i inne cuda, dzięki którym brudne ubranie nie powinno być problemem spędzającym sen z powiek. Czyszczeniem roweru zajmę się jutro, to i authora przy okazji doprowadzę do jakiegoś bardziej przyzwoitego stanu wizualnego, bo ostatnio również został skalany różnej maści nieczystościami. Zapas benzyny ekstrakcyjnej jest, będzie można szejkować do woli ;) Nie wiem czy dopóki drogi nie przeschną, nie będę sobie musiał odpuścić szosy - trochę szkoda sprzętu, a czasu na siedzenie, czyszczenie i polerowanie każdej części nie ma już tyle co w liceum ;) Jest na szczęście author, a i może trzeba będzie w końcu (nie żebym wyjątkowo tęsknił) przytargać trenażer do mieszkania.

Nie wiało dziś jakoś bardzo mocno, dzięki czemu udawało mi się utrzymywać w miarę stałą prędkość. Makaron wchłonięty przed wyjściem zrobił swoje i tak naprawdę przez cały czas energii dziś nie brakowało. Ostatnimi czasy zjadałem przed pójściem na rowerem raczej coś lżejszego (kanapka/banan/muesli), na drogę brałem banana i mimo to zdarzało się, że nawet na krótszych dystansach (a od jakiegoś czasu właściwie tylko takie jeżdżę ;)) pod koniec sił było trochę za mało. Dziś nie mogłem narzekać. Co by dłużej nie przynudzać - całkiem przyjemny początek sezonu.

Zimy wciąż nie widać, za to ciągle widać spore ilości rowerzystów - dziś minąłem czterech szosowców i trzech górali. Nie tylko ja będę czyścił rower... ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz