Tym razem poszedłem po rozum do głowy i sprawdziłem wcześniej, jaki wiatr przewidują na dziś pogodowi szamani. A przewidywali południowy i przyznaję, że znalazło to nawet odzwierciedlenie w rzeczywistości. Padło więc na pętlę przez Leszno, Czosnów i Łomianki żeby drogą 579 jechać z wiatrem w plecy.
Za Zaborowem zaskoczył mnie lekko komunikat na wyświetlaczu Sigmy. Ponoć żywot baterii w pomiarze kadencji dobiega końca i konieczna będzie jej wymiana. Żeby było weselej, po powrocie do domu pokazał się komunikat o konieczności wymiany również baterii w samym liczniku. Wychodziłoby na to, że te dwie (bo jest jeszcze jedna w opasce od pulsometru) przeżyły jakieś dwa lata. To chyba całkiem niezły wynik...
Właściwie cała dzisiejsza trasa minęła mi całkiem szybko i przyjemnie. Nogi nie narzekały (w razie co zawsze pozostaje zastosowanie niezawodnej metody Jensa V. ;)), pomimo niecałych 3°C nie zmarzłem, a i paliwa nie brakowało. W skrócie - dzisiejszą szosę można zaliczyć do całkiem udanych. Jedynie w okolicach 60. kilometra dopadł mnie na chwilę lekki kryzys, ale na szczęście zdążył jeszcze odpuścić przed powrotem do domu.
Mam nadzieję, że w tym roku uda mi się jeszcze zrobić parę kilometrów na szosie. Wracając do speców od pogody, twierdzą że na dniach ma spaść śnieg. Co prawda zostało mi jeszcze kilka dni wolnego w zanadrzu, ale mam też parę innych spraw do załatwienia. Tak czy inaczej, cieszę się, że udaje mi się jako-tako utrzymać kontakt z szosą, chociaż to w znacznym stopniu możliwość odbioru nadgodzin, przez które z kolei wcześniej tego kontaktu było naprawdę niedużo... W ostateczności trzeba będzie wyciągnąć Authora ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz