01 kwietnia 2011

Spinka, pompka, sztyca, koło...

To może od początku - odebrałem dziś conneXy. Pomimo obaw, spinkę SRAMa udało mi się zdjąć nawet bez większych problemów. Oczywiście z pomocą kombinerek, ale myślałem, że będzie gorzej. Pomimo jej jednorazowości na razie nie będę się jej pozbywał - będzie na czarną godzinę. Druga pójdzie na Allegro, heh. Przejadę na tym łańcuchu może jeszcze jakieś 500 km i założę drugi. Nową spinkę bez problemu udało się założyć bez użycia jakichkolwiek narzędzi. Próbne zdejmowanie poszło równie łatwo. Teraz sobie przypomniałem, że faktycznie miałem już kiedyś te spinki, ale na łańcuch 8s. Tak więc, jedna kwestia załatwiona.

Druga sprawa - pompka, a właściwie wspominany wcześniej adapter. Tu chyba też sukces - dziś po powrocie do domu popatrzyłem troszkę co i jak, porównałem obie i próbowałem dojść do tego, dlaczego w przypadku nowego adaptera powietrze ucieka od razu po podłączeniu pompki. Może nie będę się zagłębiał w szczegóły, ale wygląda na to, że udało mi się rozwiązać problem. Pomijając nieco mniejszą długość nowej końcówki, nie posiada ona uszczelki. Udało mi się więc wyjąć ją z plastikowej przejściówki BETO i włożyć do nowej. Teraz właściwie wychodzi na to, że mam dwie sprawne, bo nowa z uszczelką działa, a i stara (ze względu na możliwość wykorzystania pełnej długości gwintu, który pod koniec nie był zerwany) bez uszczelki też daje radę. Będę chyba jednak korzystał z nowej - nie chciałbym, żeby podczas któregoś pompowania gwint jednak nie wytrzymał i mi coś niespodziewanie walnęło ;) Wygląda na to, że druga sprawa też załatwiona.

Dalej  - sztyca... Tu właściwie bez żadnych zmian - dziś niestety nie miałem okazji pojeździć, ale jutro może uda mi się podjechać do Pruszkowa i pokręcić trochę w grupie. Może jutro jeszcze nic nie wyjdzie, ale przy następnej jeździe? Zobaczymy. Najlepiej byłoby, gdyby w ogóle nic nie wychodziło. Chociaż nową sztycę mam już na oku, o ramie nie wspominając, heh. No i mam nadzieję, że z nową spinką nie będzie problemów i nagle nie puści w czasie jazdy ;) Nie powinna, łańcuch ma dopiero ze 300 czy 400 km lekkiej jazdy w dobrych warunkach, więc jest praktycznie nowy. A zresztą - o tym już chyba wczoraj pisałem...

Ostatnia kwestia - koło. Parę dni temu zorientowałem się, że w przednim Fulrcumie jest niewielki luz na osi. Ponoć rzadko spotykane zjawisko, no ale jednak... Myślałem, że może coś tam się w czasie samo ułoży, ale właściwie nie wiem, dlaczego tak myślałem ;) Luz to luz, więc może chyba być tylko większy. Są tam łożyska maszynowe, więc sam nic z nimi nie zrobię. Co prawda w czasie jazdy nic nie czuć i koło pięknie się kręci, ale już przy stojącym rowerze, luz można wyczuć ruszając lekko kołem na boki czy po prostu stukając w obręcz. Dzwoniłem do Wertykalu i oczywiście uznają gwarancję, chociaż podobno przez 400 sprzedanych kompletów kół o żadnych problemach nie słyszeli. No ale nic nie poradzę, trochę zachodu będzie (i koszty przesyłki! ;)), ale chyba nie ma co się zastanawiać, tylko skorzystać z gwarancji i cieszyć się kołem bez wad. Ale tym zajmę się raczej dopiero w poniedziałek - paczka pewnie i tak dopiero wtedy by poszła, a i jeszcze będzie można na nim pojeździć przez weekend. Może nawet dobrze się złożyło, że starych kół jeszcze się nie pozbywałem, to w razie co nie będę unieruchomiony ;) W Wertykalu to podobno kwestia jednego dnia, ale jeśli wyślę koło w poniedziałek, to zanim dojdzie, zrobią, wyślą i wróci do mnie to pewnie i tak koło tygodnia się zejdzie. Obejdę/obdzwonię jutro albo w poniedziałek z rana okoliczne sklepy rowerowe w poszukiwaniu jakiegoś niepotrzebnego kartonu na koło, bo dla tego, w którym przyszły Fulcrumy nie starczyło miejsca w mieszkaniu ;)

No i chyba tyle rowerowych aktualności. Na żaden prima-aprilisowy żarcik się chyba nie będę silił, hehe. Trochę jestem padnięty, więc w planach na dziś jeszcze chyba tylko czytanie książki i to pewnie będzie ostatnia czynność, którą  zrobię przed zaśnięciem... ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz