03 kwietnia 2011

Ronde van Vlaanderen 2011

Obejrzałem dziś ostatnie 40 km (z 256 km...) Wyścigu Dookoła Flandrii. No i przyznam, że działo się, działo... Po cichu stawiałem na Cancellarę. Wszyscy czekali na jego rywalizację z Boonenem i Gilbertem. Ostatecznie, wyścig zakończył się trochę niespodziewanie, bo wygrał Nick Nuyens z Saxo Banku. Chavanel drugi, Cancellara trzeci. Bonnen na, chyba najgorszym dla sportowca, miejscu czwartym... Szkoda Fabiana, bo dzielnie walczył przez te ostatnie parędziesiąt kilometrów. Po włączeniu relacji byłem przekonany, że wygra. Potem jednak dopadł go kryzys a i Chavanel nie chciał współpracować (w końcu ten sam team, co Boonen, który to był liderem). Po ataku Gilberta i potem kilku innych faworytów, Cancellara jednak dał radę jeszcze raz odjechać, tym razem już tylko z Chavanelem i Nuyensem. Na finiszu najszybszy okazał się właśnie Nuyens. Wszystkich to trochę zaskoczyło, a samego zwycięzcę chyba też trochę... Cancellara zawiedziony, Chavanel wkurzony ;) Tak czy inaczej, dla Fabiana pełen respekt - nie wiem, z czego on ma nogi i serce, ale atak na 40 km do mety, kryzys, potem kasowanie ataków innych i na koniec atak, który dało radę wytrzymać tylko 2 innych zawodników, a to wszystko po przejechaniu 256 km ze średnią w okolicach 43 km/h po pagórkach i odcinkach brukowanych - dla mnie to po prostu kosmos. Mam nadzieję, że kiedyś nie okaże się, że Cancellara coś brał (pomijając niedawne oskarżenia o silnik w rowerze ;)), bo naprawdę gościa lubię. Nie dość, że mocny jak nie wiem co, to jeszcze skromny i sympatyczny.

Ostatnie 5 km:


A za tydzień Paryż-Roubaix - tego się chyba jeszcze bardziej nie mogę doczekać, hehe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz