03 października 2015

Szosa 30-09-2015 (57,34 km)

No cóż, mamy jesień. Tak jak dwa tygodnie temu było 27°C, tydzień temu 20°C, tak w ostatnią środę termometr pokazywał już tylko 10°C, a co za tym idzie, trzeba było wskoczyć w długie ciuchy. Pamiętam jak nie tak dawno temu (no, pięć miesięcy ;)) pisałem o tym, że wreszcie mogłem założyć koszulkę z krótkim rękawem i krótkie spodenki...

W środę kolejny raz wyruszyłem dopiero po tym jak wróciłem z pracy i szybko się ogarnąłem, czyli ok. 18:30. Znowu nie miałem za bardzo wizji w którą stronę się skierować żeby nie jechać w kompletnych ciemnościach. Pomyślałem więc, że dopóki słońce jeszcze minimalnie świeci, pojadę za miasto, a jak będzie już naprawdę czarno, zrobię trochę kilometrów po mieście. To minimalnie świeci wyglądało mniej więcej tak:


Można zatem uznać, że minimalnie to i tak dość wygórowane określenie ;) Pojechałem przez Babice, Strzykuły i Umiastów do Pogroszewa. Ponieważ droga była oświetlona tak sobie i nie czułem się zbyt pewnie, a wiedziałem, że w Pogroszewie-Kolonii czeka na mnie fragment jeszcze gorszej nawierzchni, postanowiłem skręcić w prawo w Rataja i pojechać w kierunku Borzęcina Dużego. Szczerze mówiąc, nie pamiętam dokładnie kiedy ostatni raz jechałem tą drogą. Nie pamiętałem też za bardzo jakiej nawierzchni mogę się spodziewać. A było tym gorzej, że latarnie stały tylko w kilku miejscach i zdecydowaną większość drogi przejechałem jedynie przy delikatnym świetle przedniej lampki. Cóż, wybrałem słabą porę na sprawdzanie nowych odcinków ;)


Udało mi się jednak w nic nie wjechać, a i we mnie też nic nie wjechało. Sukces! ;) Po dojechaniu do DW580 skręciłem w kierunku Warszawy i odtąd jechałem już w towarzystwie latarni.

Skierowałem się w stronę centrum. Jazda po mieście jak to jazda po mieście - ciasno i co chwilę światła. Ale przynajmniej względnie jasno... Pomyślałem, że wstąpię na Oboźną i przekonam się jak bardzo słabe mam nogi. No i przekonałem się :) Delikatnie mówiąc, bywało znacznie lepiej... Potem podjechałem sobie jeszcze Książęcą i tam niestety miałem podobne odczucia, a chociaż jest trochę dłuższa, to nachylenia jest tam praktycznie tyle co nic. Jest co nadrabiać.

Poza przekładką łańcucha przed kolejną jazdą będę też musiał zajrzeć do tylnej przerzutki, bo ostatnio jakoś podejrzanie pracowała. A tego nie lubię... :)

2 komentarze:

  1. Interesujący wpis. Nie mała trasa. Niestety w naszym kraju infrastruktura rowerowa jest w budowie. Nie mniej jednak warto jeździć i eksplorować nowe miejsca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Trasa jednak według mnie raczej "mała" a i z perspektywy jazdy szosówką za infrastrukturą rowerową jakoś wyjątkowo nie tęsknię ;)

      Usuń