W czasach, kiedy słowo Draco kojarzy się zapewne większości z bliżej mi nieznanym złym-blond-czarodziejem-z-serii-o-Harrym-Potterze, mi kojarzy się z moimi pierwszymi rowerowymi spodenkami (tak tak, takimi pedalskimi z lajkry :>) i koszulką. Wtedy też przekonałem się, że na rower można się naprawdę wygodnie ubrać - wcześniej jeździłem w normalnych ubraniach, które z komfortem na rowerze miały niewiele wspólnego.
Robiąc ostatnio jeszcze jakieś poprzeprowadzkowe porządki, natknąłem się na paragon za owe spodenki (zgroza, ale za koszulkę gdzieś mi wcięło...!) i przywieszki.
Chociaż z pewnym trudem, na paragonie można dostrzec datę 2004-06-28. Kurczę... Kiedy to było? Prawie 9 lat temu, aż ciężko mi uwierzyć. Od tamtego momentu upłynęło już trochę czasu i kilometrów, i chociaż obecnie jeżdżę już w czymś innym to tamten komplet ciągle miło wspominam. Ba, koszulkę mam nawet do dziś - jedyne stwierdzone przeze mnie ślady zużycia to zaciągnięty materiał nad jedną z kieszonek na plecach. Nieco inaczej jest ze spodenkami - chociaż i tak trzymały się całkiem nieźle, to jakiś czas temu wysłałem je jednemu z kolegów z Forum Szosowego, bo potrzebował jakiegoś pampersa do wszycia do innych spodenek... ;)
Na dowód tego, że było to rzeczywiście dawno może posłużyć fakt, że przy wyszukiwaniu frazy Accent Draco w Google, tylko dwa pierwsze zdjęcia (+ jedna miniaturka z archiwum Allegro) to faktycznie to czego szukamy. Reszta to klocki hamulcowe, wspomniany wcześniej blond jegomość albo inne bzdety. Znalazłem ostatnio na dysku zdjęcie znad Bugu - chyba z 2005 r. - gdzie mam na sobie tytułowy komplecik:
Zaraz po gałęzi widocznej z prawej strony zdjęcia, najbardziej urzekają mnie odblaski na szprychach... :) Stare czasy, które bardzo miło wspominam. A skoro już przy wspomnieniach jesteśmy (i zima chwilowo wróciła), to nawiązując do mojego niedawnego wywodu, będę jakieś wspominkowe tematy oznaczał etykietą (lub bardziej nowocześnie - tagiem :>) wykopaliska, bo określenie to wydaje mi się adekwatne do aktualności tychże tematów. Zobaczymy co kolejne znaleziska na dysku przyniosą i co głowa sobie przypomni. Tymczasem, trzymam kciuki za nadejście wiosny na dobre, czego sobie i Wam życzę :)
Spodenki jak spodenki, ale te nogi mogłyby zabijać samą groźbą kopnięcia :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Hahaha, no cóż, kiedyś jeździło się więcej, to i nogi były większe... ;) A poza tym - ja? grozić?!? Jakże to! ;)
OdpowiedzUsuń