01 maja 2012

Szosa 30-04-2012 (71,92 km)

Z lekkim opóźnieniem, ale już nadrabiam. Jest świetnie - w kwietniu byłem aż... 2 razy na rowerze! :) To i tak niezły wynik w związku z tym, o czym pisałem jakiś czas temu, heh.

Wczoraj pogoda przeszła samą siebie - termometr pokazywał prawie 30°C! Udało mi się trochę wcześniej wyjść z pracy, a że w planach było akurat wolne (mniej lub bardziej) popołudnie, wiedziałem że muszę to jakoś rowerowo wykorzystać. No i się udało, chociaż mogło być nieco przyjemniej, ale o tym zaraz. Po powrocie z pracy założyłem drugi łańcuch, coś tam sobie zjadłem i - po raz pierwszy w tym roku w krótkim rękawie - ruszyłem z zamiarem przejechania 60 czy 70 km. Oj, odzwyczaiłem się od jazdy bez nogawek, kurtki i innych ocieplających urozmaiceń.... Tak mnie ta gorąca aura ucieszyła, że trochę za mocno pojechałem na początku, czego potem żałowałem. Mogłem też troszkę więcej zjeść przed wyjściem. Po prostu po ok. 40 km kompletnie odcięło mi prąd. Prawie połowę trasy jechałem więc, powiedzmy sobie, spacerowym tempem. Może to jakieś odzwyczajenie od takiej temperatury, może jakieś ogólne zamulenie, ale jechało się średnio. Jak na ironię, akurat tym razem nie wziąłem ze sobą żadnych drobnych na jakiegoś nadprogramowego banana czy coś do picia (a i tak wchłonąłem cały bidon)... Jakoś jednak udało mi się dotrzeć do domu, chociaż łatwo nie było. No i nie uwieczniłem też na żadnym zdjęciu tego upalnego dnia, ale myślę, że jakaś okazja jeszcze będzie żeby uchwycić tegoroczne słońce ;)

Nie wiem, czy to możliwe (w sensie czy akurat trenują w tej okolicy, co w sumie jednak mogłoby być możliwe ze względu na dzisiejszy Memoriał Trochanowskiego w Baboszewie), ale mijałem się chyba z zawodnikami z CCC na drodze 580 :) Jechało z 10 kolarzy w pomarańczowych strojach, a za nimi samochód. Kolorystycznie by mi się wszystko zgadzało, jednak nie miałem za bardzo czasu się przyjrzeć, a i jechałem akurat pod słońce. Jak by nie było, żaden z nich nie odmachał. Ja wiem, że pewnie jestem dla nich tylko jakimś cienkim amatorem (to by się w sumie zgadzało :D), no ale... ;) O ile to byli oczywiście ludzie z CCC, hehe.

5 komentarzy:

  1. Mijaliśmy się chyba dziś tj. 1.05.2012 w okolicach Lipkowa, kościoła i mostku. Oczywiście ja zamachałem, Ty odmachnąłeś :). Jechałem czerwonym authorem (szosa) czarny kask i czarna koszulka, Ty chyba w koszulce drużyny szpiku. Pozdrawiam i do zobaczenia na trasie. Jeżdzę w tych okolicach bardzo często - Truskaw, Lipkow, Hornowek, Radiowo, chomiczowka, Babice, Koczargi, Wieruchów itp.

    Co do pozdrawiania też jak spotykam profesjonalny peleton to rzadko ktoś macha i nie wiem z czego to wynika. Pewnie nie chcą sobie nawet głowy zawracać takimi amatorami. Czasem też zdarzy się, że komuś machnę, a ktoś jedzie i się dziwnie patrzy i nie wie o co chodzi :D . Wtedy wiadomo, że na szosie długo nie jeździ, a raczej dopiero zaczyna.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. O kurczę. Czego jak czego, ale tego, że ktoś napisze na moim blogu, że mnie mijał to się nie spodziewałem! ;) Mogę zapytać jak tu trafiłeś?

    Zgadza się, mijaliśmy się dziś, kojarzę oczywiście :) Trochę za późno Cię zauważyłem, bo chyba akurat wyprzedzałeś jakiś samochód albo dwójkę rowerzystów - inaczej oczywiście machnąłbym pierwszy, heh :D Te okolice również bardzo lubię i chociaż ostatnio jazdy zdecydowanie za mało, to jeśli już gdzieś wyruszam to właśnie tam. Pewnie kiedyś się jeszcze spotkamy ;)

    Ja właściwie zawodowców jako takich mijałem chyba pierwszy raz. Zazwyczaj trafi się jednak jakaś grupka amatorów, która przeważnie odmachuje. Mi też się czasem zdarzy "zaskoczyć" kogoś machnięciem, jednak jakoś się tym nie przejmuję i macham dalej ;)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja macham wszystkim w kasakach. Ma kask - znaczy, że jest pro. Co ciekawe: sam niezbyt często mam kask, bo nie lubię.

    A ci polscy zawodowcy... a właściwie jacy zawodowcy? Lens by odmachnął, daję głowę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dokładnie wyprzedzałem samochód, którym kierowała pewna pani nie przekraczająca 30km/h i jeszcze 2 rowerzystów "cywilnych". Szkoda, że nie jechałeś w 2 stronę bo liczyłem, że się załapię na koło, a wszystkich kolarzy mijałem z naprzeciwka (wracałem już i jakoś noga nie chciała podawać, może ta temperatura, jeszcze nie dawno, kurtka wiatrówka, długi spodnie, a tu 30 stopni.)

    Trafiłem tutaj przez forum szosowe (chociaż jeszcze nie mam konta) i temat mój dzisiejszy trening, w którym były Twoje posty i link do bloga. Zacząłem czytać i okazało się, że jeździmy w tych samych rejonach :). W tym sezonie zacząłeś wcześniej jeździć niż ja, także wiedziałem gdzie jest błoto i gdzie jeszcze nie wyschło, że Trakt Królewski rozkopany itp.
    Tak właśnie myślałem, że się kiedyś spotkamy na trasie. Z ciekawostek z tych okolic, po których jeździmy na radiowej spotkałem łosia w piątek, a raczej klempę, stała kawałek od drogi nie wzruszona grupką gapiów, którzy ją obserwowali :). Te rejony są super, w lesie zawsze chłodniej i można coś ciekawego zobaczyć. Ja w ogóle zaczynałem jeżdżenie od górala także zjeździłem i lasek bemowski, trochę Kampinosu, zrzucając przy tym kilkanaście zbędnych kilogramów, które w zasadzie były przyczyną tego, że zacząłem jeździć. Na szosie jeżdżę od zeszłego sezonu. Facet, od którego kupowałem rower powiedział, że można się w to wciągnąć i tak się stało (w tym sezonie 1.000km). Ale jak trochę podeschnie puszcza kampinoska (jak jestem na Truskawiu podpytuję tych na MTB czy jest sucho, czy jeszcze mnóstwo błota) znów wsiądę na górala (narazie w tym sezonie 2 razy, raz w styczniu i w kwietniu, ale w kwietniu wyjechałem cały w błocie). Jeździsz czasem na góralu??

    Teraz jak będziemy się mijać (i będę pewny, że to Ty, bo chwilę się zastanawiałem) to zawracam i będę Cię zatrzymywał, zamienimy parę słów na żywo.

    Pozdrawiam i do zobaczenia.

    OdpowiedzUsuń
  5. @Daniel: No właśnie - Twoja teoria została obalona, bo jesteś pro, a nie zawsze jeździsz w kasku :) Tobie bym i tak z pewnością pomachał ;) Przyznam, że na szosie bardzo dziwnie bym się czuł bez kasku. Tak jak czasami po mieście pojadę bez, tak na szosie po prostu czułbym, że czegoś brakuje. Może to kwestia przyzwyczajenia, a może większego poczucia bezpieczeństwa. A najprawdopodobniej tego i tego :)


    @Anonimowy: Mnie też chyba ta pogoda trochę wtedy "osłabiła"...

    Aha, czyli jednak przez forum :) Jaki ten świat mały. To chyba musiały być jakieś starsze posty, bo - pomijając to, że ostatnio niestety bardzo rzadko mam okazję coś więcej poczytać czy napisać - w tym temacie już się od pewnego czasu nie wypowiadałem. Fajnie jednak, że tu trafiłeś i że na coś się przydały informacje o Trakcie Królewskim itd., właściwie m.in. po to o tym pisałem :) Okolice faktycznie są świetne rowerowo. Tym bardziej mnie to cieszy, bo za 3 miesiące przeprowadzam się jeszcze bliżej tych terenów :) Z łosiem też miałem już okazję się spotkać - http://pawelkepien.blogspot.com/2011/05/szosa-23-05-2011-60.html ;) Na szosę właściwie przesiadłem się z MTB. Po części dlatego, że brakowało mi trochę jakiejś zieleni w mojej najbliższej okolicy i jak chciałem pojeździć w terenie to sporą część całej jazdy zajmował dojazd asfaltami. No ale może jeszcze wrócę, kto wie... ;) Kilometrów u mnie na razie mało, bo ślub, przeprowadzka, praca i takie tam :) Ale może jeszcze kiedyś nadrobię :)

    Do zobaczenia, mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś spotkamy i - tak jak napisałeś - pogadamy.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń