Nie wierzę, znowu udało mi się wyskoczyć na rower :) Co prawda tak jak wczoraj - dopiero o 19 i dystans nie jakiś powalający, ale ważne, że w ogóle pojechałem. I znowu jechało się całkiem nieźle. Sporo dużej tarczy i niskiej kadencji (ok. 75 - 80 RPM), co z powodu wcześniejszych przejść z kolanami od pewnego czasu nie zdarzało się zbyt często. Tętno oczywiście wyższe, ale poza miastem praktycznie cały czas jechałem powyżej 30 km/h, a często też i 35 - 40 km/h. Jednak cicho pracujący napęd to połowa przyjemności z jazdy... ;) Pomimo późnej godziny spotkałem jeszcze 2 szosowców. Dziś już pojechałem w jasnych szkłach, ale że było trochę cieplej (jakieś 17°C) to i tak postanowiłem jechać na krótko. Nawet bardzo nie zmarzłem, więc nie żałuję ;) Nie spodziewałem się, że uda mi się 2 dni pod rząd pójść na rower po pracy, no no... ;) Od jutra pewnie kolejna kilkudniowa przerwa, bo i są plany trochę inne niż rowerowe, a i pogoda ma się podobno znowu popsuć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz