22 lutego 2012

Pechowo i rdzawo

Oj, dawno nic nie pisałem. Sporo się ostatnio dzieje i na rower w dowolnej postaci niestety zbyt wiele czasu nie ma. Nawet na trenażer ciężko wskoczyć. Czy to naprawdę nie jakiś pech? Były duże mrozy, to z rolkami był problem, potem czekałem na trenażer, który dotarł jak temperatura już prawie wróciła do normy. Teraz z kolei nie ma czasu. Tak więc, tradycyjna już dla mnie sytuacja - jak się już troszkę rozjeżdżę, to potem coś wypada, znowu się odzwyczajam od kręcenia i wszystko od początku :) Jakieś fatum chyba nade mną wisi... Chciałem dziś przywrócić łańcuch w Authorze do stanu zdatnego do spożycia, ale jak już się zebrałem to zauważyłem, że nie mam benzyny ekstrakcyjnej :/ Tak więc, po ostatnich bojach łańcuch (i w ogóle napęd) wygląda mniej więcej tak:


Jeśli się nie mylę to tylko jakiś powierzchniowy nalot, ale i tak wolałbym się go pozbyć, bo i między ogniwami już pewnie (albo raczej na pewno :)) w środku suchy. Cóż, nowy łańcuch i kaseta zbyt długo nie pojeździły w dobrych warunkach, ale przecież nikt im nie obiecywał, że będzie lekko ;) Przy okazji czyszczenia łańcucha mam zamiar wyczyścić cały napęd i spróbować jakoś zreanimować przerzutki, bo chociaż ciągle dobrze działają, to teraz raczej nie mają ku temu zbyt dobrych warunków. Nie wiem też, czy suportowi się nie za mocno dostało w czasie tej ostatniej jazdy i czy coś mu tam nie trzeszczy. Podsumowując - będzie sobie czym ubrudzić ręce przy najbliższej okazji :)

3 komentarze:

  1. ała aż źle się na te zdjęcie patrzy :/

    OdpowiedzUsuń
  2. W porównaniu z moim łańcuchem to ten jest śliczny jak nowy :P

    OdpowiedzUsuń
  3. @Krzysiek: Oj tak, też mnie to boli ;) Zaopatrzyłem się już w benzynkę, więc może niedługo zakończę te męki i łańcuch powróci do dawnej świetności ;)

    @Janek: Hehe, jestem w stanie w to uwierzyć... :D

    OdpowiedzUsuń