27 maja 2011

A tymczasem w kolarstwie od 23 do 27 maja... ;)

Wydarzyło się w kolarstwie trochę ciekawych rzeczy w tym tygodniu (biorąc pod uwagę dni robocze ;)), a nie o wszystkim był czas napisać. Oczywiście wszyscy już na pewno o wszystkim wiedzą, bo ten blog na pewno nie jest dla nikogo pierwszym i podstawowym źródłem informacji, jeśli chodzi o wydarzenia z tzw. kolarskiego świata. Zresztą z założenia nie miał takim być, ale chodzi po prostu o parę słów mojego niewiele znaczącego komentarza, ot tak, dla przelania myśli na klawiaturę ;) Zaczynamy.

23 maja

Kolejna kolarska śmierć w ciągu ostatnich dni. Niestety. W poniedziałek zmarł Xavier Tondo, znany, 32-letni hiszpański kolarz, który obecnie jeździł w ekipie Movistar. W zeszłym roku zakończył Vueltę na 6. miejscu (z Cervelo Test Team). W przeciwieństwie do Woutera Weylandta, nie zginął w wypadku na wyścigu, ale... w domu. A właściwie w garażu, kiedy to miał jechać na trening z Benatem Intxaustim i kiedy jego samochód przygniótł go do drzwi garażowych uszkadzając tętnicę szyjną. Jak widać, nie trzeba wcale zasuwać ponad 100 km/h górskimi zjazdami żeby otrzeć się o śmierć. Pogrzeb odbył się w środę (25 maja) w Gironie. W ciągu kilku tygodni zginęło o 2 kolarzy za dużo...

24 maja

Contador wygrywa czasówkę na Giro d'Italia - podjazd pod Nevegal, etap 16. Kolejny raz pokazał, że wyścig jest jego i zwiększył swoją przewagę w klasyfikacji generalnej do 5 minut. Na metę przyjechał 34 sekundy przed Nibalim i 38 sekund przed Scarponim. No i 39 sekund przed Rujano, który ostatnio, pomimo skromnego wzrostu, był zdecydowanie widoczny na Giro :) Ładnie to wg mnie ukazuje różnicę dzielącą Contadora od czołówki. Tak, jak poziom Nibalego, Scarponiego itd. można uznać za prawie identyczny (4 sekundy różnicy między nimi - na samej czasówce), tak Alberto zapewnił sobie różnicę czasu prawie 10-krotnie większą niż wspomniani dwaj między sobą. Wiadomo, że na wyniki etapu może też wpływać dyspozycja w danym dniu, ale Contador nie raz już pokazał, że jest mocny na tegorocznym Giro i nic nie wskazuje na to, żeby coś się miało zmieniać. Pomimo choróbska, Sylwek Szmyd dojechał na niezłym, 32. miejscu.

25 maja

Kontrowersyjny finisz 17. etapu. Głównymi bohaterami zamieszania był Diego Ulissi i Giovanni Visconti. Dla tych, którzy przegapili: Visconti bił Ulissiego (Eurosport). Tak swoją drogą - podoba mi się ten tytuł :D

Pomimo tego, że linię mety pierwszy minął Visconti, jego zachowanie przyniosło efekt w postaci przesunięcia go przez sędziów na 3. miejsce, więc zwycięstwo trafiło w ręce 21-letniego Ulissiego. Sam nie wiem, co o tym myśleć. Z jednej strony Ulissi rzeczywiście zmienił trochę tor jazdy tym samym zajeżdżając drogę Viscontiemu, a biorąc pod uwagę to, co ten mówił po etapie (że 10 razy krzyczał na Ulissiego żeby go przepuścił, bo jedzie 2 razy szybciej i gdyby go nie odepchnął, to by leżał), może i faktycznie Ulissi zrobił to celowo. A może Visconti zapomniał dodać, którą stroną jedzie i Ulissi rzeczywiście chciał go puścić, ale prawą stroną? ;) Z drugiej strony jednak, jeśli jechał dwa razy szybciej, to chyba nic nie stało na przeszkodzie żeby bez problemów minąć Ulissiego pustą prawą stroną i wygrać? Nie rozumiem też za bardzo, co to znaczy, że krzyczał i tamten miał go puścić. Kurczę, to jest Giro (zresztą jaki wyścig by to nie był...), a nie wycieczka do sklepu po kalafiora ;)

25 maja był też polski (chociaż nie do końca) akcent na Bayern-Rundfahrt. Andre Schulze (dlatego napisałem, że nie do końca polski ;)) z CCC (a dlatego, że w ogóle polski :D) finiszował na 2. miejscu podczas 1. etapu tego wyścigu. Przekroczył kreskę za Edvaldem Boassonem Hagenem i przed Heinrichem Hausslerem. Tak więc, w zdecydowanie doborowym towarzystwie. Nie wiem, jak dokładnie przebiegał cały etap, czy to bardziej przypadek czy faktycznie był tak mocny, ale jak by nie było, miło że ktoś z polskiej ekipy dojeżdża w czołówce. W ucieczce w trakcie etapu brał też udział Jarek Marycz (jeżdżący w Saxo Banku), więc też fajnie, że się pokazał.

26 maja

Kolejna dobra wiadomość z Bayern-Rundfahrt - Marycz dojeżdża na metę na 6. miejscu. Dziś zabrakło Schulze w czołówce, ale Jarek nadrobił ;) W efekcie, Schulze jest 4. w klasyfikacji generalnej, a Jarek Marycz 8.

27 maja

19. etap Giro  (Bergamo - Macugnaga). Bardzo ładna końcówka. Wygrać mógł oczywiście Contador, ale kolejny raz (kolejny plus u mnie, pomimo braku sympatii do niego ;)) oddał zwycięstwo. Tym razem dla Paolo Tiralongo, który zaatakował najpierw 7, a następnie 5,5 km przed metą i wypracował sobie ok. 30-sekundową przewagę. Myślałem, że Contador będzie spokojnie jechał z pozostałymi faworytami (chociaż teraz są to już raczej faworyci do 2. i 3. miejsca ;)), ale przy 1,5 km do mety postanowił zaatakować. Po swojemu, tj. po prostu sobie przyspieszył i odjechał. Szybciutko dogonił Tiralongo 400 m przed metą i usiadł mu na kole. Mógł go bez problemu minąć i wygrać kolejny etap, ale wyprzedził Paolo i sam zaczął go holować. 100 m przed metą nie zareagował na przyspieszenie Tiralongo, oddając mu tym samym 1. miejsce na dzisiejszym etapie. Bardzo miło z jego strony, Paolo w końcu sporo pomagał mu w zeszłorocznym Tour de France, które Contador wygrał. Zresztą bonifikat czasowych i tak nie potrzebował, a głównych rywali jak zwykle zostawił z tyłu.

I to by chyba było na tyle. W niedzielę koniec Giro (czasówka w Milanie), a jutro jeszcze 242 km i Sestriere. Końcówka jest chyba do przewidzenia, heh.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz