31 maja 2011

Szosa 31-05-2011 (73)

Czosnów po raz kolejny. Przed południem musiałem pozałatwiać parę spraw, więc na rower zebrałem się dopiero ok. 14. Zastanawiałem się, czy nie skusić by się dzisiaj na setkę, ale pogoda szybko zweryfikowała moje zapędy ;) Upał! 30°C, więc dla mnie za dużo o te 10... Do tego żadnej chmury na niebie. Wystarczyło zatrzymać się na chwilę i od razu całe cielsko mokre. Na Obozowej asfalt tak się nagrzał, że stając na światłach można było stwierdzić, że ma konsystencję ciasta :) Chcąc nie chcąc, zostawiłem na nim parę wgnieceń od opon i bloków. Ruszając kołem na boki asfalt też się ruszał, a jadąc czuć było jaki jest miękki. Na szczęście chyba tylko tam był odcinek tak wyjątkowej nawierzchni, potem już było lepiej. Miło jechało się lasem, bo zawsze to trochę darmowego cienia. W tamtą stronę cały czas z wiatrem, który wiał całkiem solidnie. Przed Łomiankami dało się przez pewien czas jechać nawet te 45 - 50 km/h. Po skręcie w Rolniczą, aż do Czosnowa było już przeważnie ok. 40 km/h, co przedstawia poniższy obrazek (nieostry trochę, ale zarówno warunki jak i sprzęt nie ułatwiały zadania ;)):


Tak, jak fajnie było zasuwać w tamtą stronę z wiatrem, tak wiedziałem, że z powrotem będzie masakra. No i była... ;) Prędkość już znacznie niższa, bo ok. 30 km/h, a często i mniej. Myślę, że właśnie wiatr i upał mnie zniszczył, bo siły zaczęły mnie szybko opuszczać. Chyba trochę za mało zjadłem przed wyjściem, ale dobrze chociaż, że wziąłem ze sobą banana, to jakoś dojechałem. Na Bemowie postanowiłem odpocząć chwilę w cieniu i uraczyć się zimną Colą, co mnie trochę ożywiło. Akurat wtedy dostałem też wspierająco-chłodzącego SMSa od M - co za wyczucie - widać, że znamy się nie od dziś :D Do domu jechało się już trochę lepiej, aczkolwiek ciągle pod wiatr. Jakoś jednak dotarłem, wzbogacony o kolejną porcję rowerowej opalenizny, którą niedługo trzeba będzie chyba uwiecznić na zdjęciu, bo - jak to bywa - zaczyna się coraz dziwniej prezentować ;) Chwilę sobie odpocznę i trzeba się zabierać do roboty, bo różnej maści projekty i prezentacje wzywają. W związku z tym obawiam się, że najwcześniej na rowerek wsiądę może dopiero w poniedziałek, ale zobaczymy, może i wcześniej uda się coś zorganizować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz