Miało dziś być przynajmniej 40 km, ale warunki za oknem szybko zweryfikowały dystans - może to i lepiej, bo jutro przecież egzamin ;) Najpierw skostniała mi twarz, potem palce u rąk, a następnie u nóg. Termometr pokazywał niby tylko -1*C, ale w czasie jazdy i tak jest te kilka(-naście) stopni mniej. Może wilgotność powietrza była też jakaś wyższa, bo zmarzłem jak nie wiem co... Wyszło ostatecznie tylko 25 km, bo pod koniec jazda nie była już przyjemnością, a takie było założenie na dziś ;) Cieszę się, że i tak chociaż na ten kawałeczek wyjechałem, bo zawsze to trochę ruchu. Niestety, po powrocie znowu poczułem trochę moje narzekające jakiś czas temu lewe kolano... Mam nadzieję, że mu się nie przypomni i znowu jakiejś głupoty nie wymyśli. Dla normalnych ludzi jazda na rowerze w zimie wciąż jest chyba dość zawiłym zjawiskiem - dziś ktoś mi nawet zrobił zdjęcie z samochodu, heh. Fajnie chociaż, że było sucho, to i czyszczenia za dużo nie będzie. Ochraniacze na buty w coraz gorszym stanie, ale z zakupem nowych poczekam już chyba do następnej zimy, a teraz (dopóki temperatury nie wskoczą na poziom ok. 5*C) pozostanie pewnie kręcenie w pokoju...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz