Pojawiła się dziś okazja żeby wyskoczyć nieco dalej niż do Zaborowa i z powrotem, a co więcej - nie wieczorem w kompletnych ciemnościach tylko w dzień. Szok! ;) Pogoda była świetna, więc szkoda byłoby nie skorzystać. Co więcej, prognozy na kolejny tydzień są równie pozytywne, a że mam w planach chwilę odpoczynku od pracy, to może i kilometrów trochę wpadnie.
Dziś pojechałem sobie do Leszna, z tym że nie drogą 580, jak to zwykle bywa, a nieco naokoło - przez Łomianki i Czosnów. Główną atrakcją dzisiejszej jazdy był wiatr. Przez pierwsze 30 km - za Czosnów - jechało się (a wręcz leciało! ;)) bardzo przyjemnie. Wiało w plecy i nie trzeba było jakiegoś ogromnego wysiłku żeby jechać te 35 - 40 km/h. A potem - cóż - było już zupełnie odwrotnie :) Od zjazdu na drogę 579 na Leszno, wiało mi praktycznie cały czas w twarz. Niezbyt fajnie, bo wiało tak przez - użyję w tym miejscu moich nadprzyrodzonych matematycznych zdolności - 50 km. Jechało się już nieco mniej przyjemnie, ale ku mojemu zaskoczeniu nie było aż takiej tragedii. Droga nawet szybko mijała, naokoło miałem sporo przyjemnych, coraz bardziej już jesiennych widoków, więc pozostało tylko dotoczyć się jakoś do domu. Z drogi 580 odbiłem sobie jeszcze najpierw na Mariew, a potem na Stare Babice i Klaudyn. Jakichś większych kryzysów po drodze nie było, chociaż nogi trochę ucierpiały przez ten wiatr. Ale jak to mówią na mieście - bez pracy nie ma kołaczy ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz