09 października 2013

Szosa 09-10-2013 (105,22 km)

Od pewnego czasu ciągnęło mnie w strony, w których już od dłuższego czasu nie byłem, a mianowicie w okolice Konstancina-Jeziorny. Ostatni raz jeździłem tam bodajże w 2008 r. (jeszcze za czasów Krossa), kiedy wybrałem się do Góry Kalwarii. Zrażał mnie trochę przejazd przez pół miasta do właściwej trasy. Po ślubie i przeprowadzce na drugi koniec miasta było mi tym bardziej nie po drodze, bo sam dojazd do/z Powsina (gdzie wyjeżdża się już, powiedzmy, za miasto) to 50 km. Korzystając jednak z tych kilku wolnych od pracy dni postanowiłem pojechać w tamte rejony i trochę sobie powspominać ;)

Chociaż byłem tam zaledwie kilka razy, trasa jakoś utkwiła mi w pamięci i - dziwne - tylko raz musiałem spojrzeć na mapę (jeszcze trochę i będzie można dokupić pakiet z moim głosem do nawigacji samochodowej! ;)) - zasugerowałem się przebiegiem głównej drogi, a trzeba było jechać podporządkowaną. Bywa. Po tej drastycznej wpadce nie było już problemów z trasą i dojechałem nawet tam, gdzie chciałem ;) A chciałem sobie dojechać do miejsca, gdzie zrobiłem te pięć lat temu poniższe zdjęcie:


Nie, nic ważnego tam nie ma. Po prostu tak sobie założyłem ;) Chociaż dziś też była świetna pogoda (20°C!), to jednak aura już nieco inna niż wtedy, a i chyba słońce świeciło z innej strony. Pomijam fakt, że kadr może trochę się różni i to chyba inne drzewo... ;)

 

Tak więc, zawróciłem sobie na drodze 868 między Gassami a Piaskami. Przyjemnie się jedzie między tamtejszymi polami i chociaż miejscami nawierzchnia może nie jest idealna, to tragedii nie ma.



Przy Alei Wojska Polskiego (droga 721) są z kolei budynki dawnych Warszawskich Zakładów Papierniczych. Tak jak pięć lat temu nie omieszkałem zrobić im zdjęcia, tak i teraz je sobie uwieczniłem ;) Pierwsze zdjęcie z 2008 r., drugie z dziś:



Pomimo dzisiejszej jazdy w godzinach pracy spotkałem po drodze sporo rowerzystów, zarówno na MTB jak i na szosówkach. Rejony popularne wśród fanów dwóch kółek, a i z tego co kojarzę, Ośka kręci w tamtych okolicach. Dla mnie to jednak za wysokie progi, pewnie szybko bym zmarł jadąc z nimi :)

Co jak co, ale honor jakkolwiek uratowany - pierwsza setka w tym roku, ech... ;)

Na koniec jeszcze link do kilkunastu zdjęć ze wspomnianego wypadu do Góry Kalwarii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz