22 marca 2015

Szosa 21-03-2015 (108,06 km)

Pierwszy dzień wiosny udało mi się uczcić godnie, bo na rowerze ;) Pogoda była naprawdę wiosenna - słońce i kilkanaście stopni na termometrze. Rewelacyjnie. W planach setka, która chodziła mi po głowie już od kilku dni, a wczoraj była akurat dobra okazja żeby wprowadzić owe plany w życie. Szkoda by zresztą było marnować tak przyjemną pogodę na coś krótszego. Tym bardziej, że miałem akurat na rower nieco więcej czasu niż zwykle.

Jakiś czas temu umówiliśmy się z Pawłem, który kupił niedawno szosówkę, że wspólnie gdzieś wyskoczymy. Potem okazało się, że pierwszy dzień wiosny zamierza też inauguracyjnie w tym sezonie uczcić ekipa ze Starych Babic, więc miałem lekki dylemat gdzie i z kim ;) Skoro jednak umówiliśmy się wcześniej z Pawłem, pojechaliśmy we dwóch w kierunku Czosnowa.

Jechaliśmy Radiową i za przejazdem kolejowym zorientowaliśmy się, że... Paweł złapał gumę. Zjazd na pobocze i wymiana dętki.


Na szczęście Paweł był przygotowany. Ja miałbym zapewne nieco większy problem, bo jak dotąd jeździłem zawsze bez zestawu awaryjnego. Może to znak żeby to zmienić? ;) Ponieważ do sensownego ciśnienia jeszcze trochę brakowało, postanowiliśmy że podjedziemy do mnie, skorzystamy ze stacjonarnej pompeczki i wrócimy na trasę. Tak też zrobiliśmy, ale zaowocowało to 45 minutami w plecy. Chociaż, jak wspomniałem na początku, miałem nieco więcej czasu na rower, to o 13:30 musiałem być z powrotem. Była 10:00, zostało więc 3,5 godziny i 100 km. Jak na początek sezonu - wychodziło na styk ;)

Do Łomianek wiatr wiał czasem w plecy i jechało się całkiem dobrze. Na Rolniczej było już mniej różowo, bo wiał przeważnie prosto w twarz. Wziąłem go na swoją twarz ;) i starałem się trzymać jakieś znośne tempo. Paweł załapał się też na zdjęcie - tym razem z nieco lepszej perspektywy niż w przypadku poprzedniego ;)


Troszkę mnie wczoraj nosiło, więc skoczyłem sobie raz i na moment wpadło przyjemne 50 km/h. Nogi trochę się obudziły. Paweł po chwili dołączył i po kilku minutach dojechaliśmy do Czosnowa. Na rondzie się rozdzieliliśmy i skierowałem się dalej na standardową setkową trasę - DW579, pętla przez KPN i powrót do Warszawy przez Leszno.

Wiatr niestety ciągle dawał się we znaki i na DW579 całkiem solidnie mnie sponiewierał. Nie chciałem się zbyt szybko zarżnąć, ale też nie chciałem się jakoś wyjątkowo wlec, bo byłem ograniczony czasowo. Jak żyć? ;)


Miałem nadzieję, że przynajmniej w puszczy będzie nieco mniej wiało, ale i tam wiatr nie dawał za wygraną i odbierał nogom cenną energię ;)

Sytuacja poprawiła się dopiero za Lesznem, kiedy odbiłem na Białutki.


Teraz wiało już w plecy i na liczniku znów zaczęły być widoczne znacznie bardziej sympatyczne wartości. Jak by nie było, nogom brakuje jeszcze trochę kilometrów w tym roku, więc mimo pomyślnych wiatrów końcówka i tak była taka sobie. Udało się jednak zaliczyć pierwszą w tym roku setkę, więc z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że pierwszy dzień wiosny był jak najbardziej udany, a i do domu wróciłem ostatecznie tylko z kilkuminutowym opóźnieniem ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz