16 lutego 2014

Czasem trzeba się SPIĄĆ...

W życiu każdego rowerzysty i nie-rowerzysty przychodzi moment, kiedy trzeba się spiąć :) Spiąć muszę się chociażby z tworzeniem tego wpisu, bo rano ruszamy na narty i nie zostało wiele czasu do wyjazdu, a co za tym idzie - snu ;) Tak więc, do rzeczy. Otóż dostałem od mojej kochanej żony (wg niektórych już legendarnej ;)) świetny prezent. A jaki? Oczywiście rowerowy :) Spinacze do papieru w kształcie rowerów!




Poniżej również w użyciu na przykładzie Terminarza Rowerowego 2014:


Mała rzecz, a cieszy :) Jeżeli bylibyście zainteresowani kupnem rowerowych spinaczy, zapraszam do Tigera.

10 lutego 2014

Sigma BC 1909 HR STS - pęknięta ramka

Nie trzeba jeździć na rowerze żeby uszkodzić sprzęt... Przekonałem się o tym, kiedy kilka dni temu sigma upadła mi na podłogę z wysokości ok. 40 cm. Niby niewiele, ale wystarczyło żeby srebrna (zachciało się chromów... :D) ramka z tworzywa pękła. Samą kwestię estetyczną jakoś bym zapewne przeżył, ale licznik jest tak skonstruowany, że owa ramka odpowiada również za trzymanie przycisków w odpowiednim miejscu, co daje proste równanie: nie ma ramki = nie ma przycisków. Nie pozostaje mi nic innego jak żałośnie zawołać Czarownik, czarownik, zepsuć mi się ramka od licznika! Spróbuję przeprowadzić jakąś reanimację przy użyciu kleju, ale mam nieco mieszane uczucia. Poniżej zdjęcia prosto z miejsca wypadku (wybaczcie brud, ale real foto cenniejsze niż złoto, prawda? :D).



Rozumiem oczywiście, że licznik nie jest od tego żeby nim rzucać na lewo i prawo, ale byłoby naprawdę fajnie, gdyby całość (albo chociaż krytyczne elementy) były trochę bardziej trwałe... Tym bardziej, kiedy delikwent kosztuje nieco więcej niż przysłowiowy licznik z marketu.

Fragmenty ramki niby mam. Zobaczymy, czy uda mi się utrzymać pacjenta przy życiu...

09 lutego 2014

Wiosna w lutym


Wczorajszą pogodę z czystym sumieniem można nazwać wiosenną. Bezchmurne niebo i świecące mocno słońce sprawiały, że było naprawdę ciepło - termometr pokazywał niecałe 10°C. Miałem akurat do załatwienia jedną sprawę i przy okazji wpadło troszkę kilometrów.

Dodatnie temperatury, które panują od kilku dni mają jedną wadę - wszystko płynie. Kolejny raz mogłem się więc przekonać się o przeciętnej skuteczności przedniego błotnika. Zdarzały się też co prawda bardziej suche odcinki (ten powyżej już kilkanaście metrów dalej - za zakrętem - pokryty był w całości śniegiem :)), ale dziś po raz pierwszy moim oczom ukazał się niespotykany widok:


A co w nim takiego wyjątkowego? Śnieg jest na chodniku, a nie na ścieżce rowerowej! Albo to cud albo po prostu ktoś odśnieżył niewłaściwy fragment :) Albo pod ścieżką idą akurat jakieś rury... Jak wyglądał ten odcinek w grudniu 2012 można zobaczyć w tym wpisie. Brak śniegu na ścieżce miał jednak również pewną wadę - rowery przyjmowały postać pieszych, którzy bez większych skrupułów poruszali się po bordowej kostce:


Załatwiłem co miałem załatwić i udałem się w drogę powrotną, starając się omijać bardziej zaśnieżone odcinki. Chociaż rower znowu został zbryzgany solidną dawką brudu to było miło. Mogłaby już naprawdę być wiosna... ;)