06 kwietnia 2014

Szosa 06-04-2014 (111,05 km)

6:15 nie jest raczej godziną, o której chciałoby się wstawać w niedzielę. Tak się jednak złożyło, że na rower zostały dzisiaj tylko godziny poranne - było tak zarówno w przypadku moim jak i Maćka, z którym to umówiłem się na wspólną jazdę. O 7:40 ruszyliśmy spod kościoła w Starych Babicach w kierunku Leszna. Upału dziś nie było (6°C), aczkolwiek nie padało, więc nie można było narzekać.

Jechaliśmy obok siebie spokojnym tempem i gadaliśmy o różnych rzeczach - o jeździe w górach (oj, szacuneczek dla Maćka - wysłuchałem dziś kilku budzących respekt historii... ;)), ciężkich momentach na trasie, trenażerach, carbonie i kilku innych, głównie rowerowych kwestiach. Droga szybko mijała, dziś na szczęście nie wiało tak mocno jak wczoraj, a i zaliczyliśmy dziś - jadąc w kierunku Czosnowa - odcinek przez Krogulec i Janówek, prowadzący przez środek Puszczy Kampinoskiej, o którym pisałem przy okazji poniedziałkowej jazdy.

Mniej więcej od połowy Rolniczej Maciek dał nieco szybszą zmianę. Od Cmentarza Północnego jechaliśmy sobie już bardziej rozjazdowym tempem (podejrzewam, że dla Maćka tempo w ogóle było dziś raczej rozjazdowe :)) i na Powstańców Śląskich pożegnaliśmy się po przejechaniu wspólnie 70 km. A jak było? Tak było! ;)


Dzięki uprzejmości Maćka ;) też załapałem się na zdjęcie - jedno z naprawdę niewielu, które mam na rowerze. Będzie dla potomnych... ;)


Ponieważ miałem jeszcze trochę czasu, a teoretycznie w planach na dziś była setka, postanowiłem dokręcić sobie parę kilometrów. Pojechałem w kierunku Lipkowa, gdzie na Trakcie Królewskim spotkałem Damiana - kolejnego szosowego killera z okolicy ;)


Damian jechał akurat na starobabicką ustawkę, która dziś ruszała o 11:00. Zawróciłem i razem pojechaliśmy w stronę kościoła. Pogadaliśmy jadąc obok siebie, po czym na kilka kilometrów schowałem się na kole Damiana, bo nogi dawały już o sobie trochę znać. Kiedy kawałek przed kościołem wrzucił swoje bardziej standardowe tempo, zostałem nieco z tyłu, bo niestety nie dałem już rady utrzymać się w 35 - 40 km/h. Odpadłem z jego koła również w ubiegłą sobotę kiedy chciał dociągnąć mnie do grupy po tym jak chwilę się zagadaliśmy ;) Wtedy było jednak jeszcze mocniejsze tempo... Minimalnie za mało dziś zjadłem przed jazdą, dwa banany w trakcie też nie okazały się w stu procentach wystarczające, a i zaczynało być mi nieco chłodno, przez co pewnie straciłem po drodze jeszcze więcej energii. Trafiliśmy akurat na odjeżdżającą spod kościoła grupę - było dziś ok. dziesięciu osób. Damian dołączył do reszty, ja zaś ze stu kilometrami w nogach skierowałem się w stronę domu.

Chociaż nogi miałem dziś nieco ciężkie to bardzo fajnie, głównie ze względu na towarzystwo, mi się jechało. Super, że pogoda dopisała i zarówno wczoraj jak i dziś udało mi się wyskoczyć na szosę. Weekend można uznać za rowerowo udany :)

2 komentarze:

  1. Hej,
    widzę, że sezon się rozpoczął, a Ty już dobrze rozjeżdżony jesteś ;) Jaką z reguły masz średnią podczas jazdy? U was jest wszędzie płasko prawda? Moja średnia prędkość na płaskim nie przekracza 30-35 km/h co łącznie na całym odcinku daje dużo niższą średnią. Ja udany wypad mierzę jednak pożarem w łydach...

    Ja w niedzielę wygospodarowałem dwie godzinki na jazdę, zrobiłem 50 km, ale zahaczyłem o parę małych górek i stwierdzam, że muszę zacząć wybierać "górskie premie" bo przyrost formy jest wtedy dużo większy, o ile jest siła wrócić do domu :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć! Staram się wykorzystywać każdą okazję... :) Zgadza się, w moich okolicach jest zdecydowanie płasko. Czasem trafi się jakieś odstępstwo od tej reguły, ale przeważnie ciężko to nazywać tak wzniosłym (nomen omen :)) określeniem, jakim jest podjazd ;) Z moimi prędkościami różnie bywa. Sporą rolę odgrywa oczywiście wiatr - w zależności od jego siły i kierunku jeżdżę sobie zazwyczaj w przedziale, powiedzmy, 25 - 40 km/h, czasami wpadną jakieś szybsze akcenty, ale są to właśnie raczej "akcenty" niż prędkość utrzymująca się przez dłuższy czas. Jeżeli wiatr jest słabiutki, to staram się nie schodzić poniżej 30 km/h. Generalnie średnią z całej jazdy się raczej nie przejmuję, sporo czynników na nią wpływa i tak naprawdę chyba raczej kiepsko przedstawia ogólny obraz całego wypadu. W końcu to "średnia"... ;)

      Fajnie, że znalazłeś trochę czasu na szosę, dobre i 50 km. W kwestii górek się zgodzę, aczkolwiek mi musi je zazwyczaj zastępować wspomniany wcześniej wiatr ;)

      Pozdrawiam!

      Usuń