Niemalże dokładnie dwa miesiące temu skarżyłem się na pękniętą (wskutek upadku z niewielkiej wysokości) ramkę mojej sigmy. Zgodnie z zapowiedziami, podjąłem próbę przywrócenia owej ramki do życia. Ogólnie się udało, ale efekt końcowy nie powala...
Operacja zaczęła się właściwie całkiem nieźle. Wszystkie kawałeczki ramki udało mi się równo przykleić i tak naprawdę trzeba było się dokładniej przyjrzeć żeby zauważyć, że wcześniej była ona pęknięta. Szybko jednak okazało się, że aż tak różowo nie jest. Przycisk nie działał, nie można go było wcisnąć :) Troszkę kleju spod ramki musiało wydostać się do wewnątrz i unieruchomić przycisk, więc tak naprawdę cała operacja traciła sens, bo zależało mi raczej na tym, żeby licznik działał, a nie tylko wyglądał... Byłem więc zmuszony zrobić to, co w niektórych kręgach znane jest jako ctrl+z. Podczas odklejania, ramka pokruszyła się jeszcze bardziej, a resztki kleju stworzyły wyjątkowo nieelegancką, chropowatą krawędź:
Podkleiłem pozostałą, dłuższą część ramki, dzięki czemu przycisk trzyma się już w jednym miejscu, aczkolwiek jest nieco niżej od drugiego, mniejszego:
Efektem ubocznym jest to, że podczas wciskania go nie jest już wyczuwalne kliknięcie. No ale znowu działa i nie odpada. Tak więc, pacjent przeżył, ale jego sprawność i prezencja są nieco gorsze niż przed operacją ;) Dwa miesiące już jednak przeżył, więc dopóki ostatecznie nie wyzionie ducha, będzie z niego jeszcze pożytek.
O! Miło widzieć, że Ci się udało :) Na całe szczęście licznik to nie twarz, nie musi być piękny :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
WG
Hehe, powiedzmy, że jakoś się udało... ;) Najważniejsze, że żyje, a tak jak piszesz - jestem pewien, że jadąc gdzieś nie będę się samookaleczał z powodu tego, że coś tam nie do końca idealnie wygląda. Tym bardziej, że brakujący fragment ramki jest z tyłu, ha! ;)
Usuń