Podobno wszystko co dobre szybko się kończy. Tak też było z urlopem, który mimo tego, że nie był wyjątkowo rowerowy, to z pewnością będę go miło wspominał. A parę kilometrów na Authorze i tak wpadło. I znowu pojawiły mi się w głowie różne pomysły związane z tym, co można by w nim wymienić ;) Na razie jednak byłoby fajnie wrócić na szosę, bo znooowu miałem sporą przerwę. Pogoda wciąż jest świetna i człowieka ogarnia rozpacz jak nie może z niej właściwie skorzystać i pojeździć. Może jeszcze trochę się utrzyma, chociaż w sklepach widać już biurka i podręczniki, więc chyba zbliża się koniec lata (dziwne, że nie sprzedają jeszcze choinek :/). Jak na złość, pod koniec urlopu trochę się przeziębiłem (a żona ostrzegała żeby nie pić soczku od razu po wyjęciu z lodówki...!), ale zamierzam szybko pozbyć się tego dziadostwa i pomęczyć jeszcze trochę Scotta i okoliczne szosy.
Na poniższych zdjęciach znad Liwca nie ma śladu rowerów, ale musicie mi uwierzyć na słowo - były tam! ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz