O tym, jak często w ostatnim czasie udaje mi się wychodzić na rower nie muszę już chyba pisać :) Widać to - albo raczej nie widać - m.in. po częstotliwości pojawiania się nowych wpisów na blogu. Dziś jednak pojawiła się okazja, by połączyć przyjemne z pożytecznym i zaangażować w to rower. Musiałem podjechać w jedno miejsce, a że pogoda nawet nadawała się do jazdy (bo ostatnio raczej marnie się to prezentowało jak na czerwiec), to zamiast samochodu wybrałem rowerek. Niby tylko marniutkie 15 km, ale biorąc pod uwagę ostatnie dni/tygodnie/miesiące bez jakiegokolwiek kontaktu z rowerem - dobre i to... Po usunięciu z Authora grubej warstwy kurzu i dopompowaniu kół można było jechać. Założenie było takie żeby sobie spokojnie pokręcić (chciałem też trochę rozruszać lewą łydkę, którą dziś w nocy dopadł MegaSkurcz ;)), ale wyszło jak zwykle, a że na ulicach dziś pusto to tym bardziej kusiło żeby mocniej pocisnąć ;) Dziś co prawda kolana nie bolały, ale kiedyś tam w niedalekiej przeszłości zdarzało się, że po jeździe na Authorze coś mi tam dolegało. Będę się musiał temu przyjrzeć, bo jakoś nienaturalnie mi się siedzi na siodełku. Nie wiem, czy nie będę musiał wrócić do korb 170 mm (teraz jest 175) i być może zamienić sztycę na wersję z offsetem, bo mam wrażenie, że siedzę nieco zbyt z przodu, a siodełko jest ustawione prawie w granicznym położeniu. Może w wolnej (eee, jakiej? ;)) chwili porównam sobie ze Scottem odległość od czubka siodełka do środka suportu mierzoną w poziomie. Co prawda UCI raczej nie będzie tego sprawdzało ;) ale może i warto dla samej ciekawości. A o korbach i sztycy pomyślę w kolejnej wolnej chwili. Ślub za niecałe 2 miesiące, więc nie wiadomo kiedy takowa nastąpi, ale ponoć nie zna się dnia ani godziny ;) Trzeba niedługo iść spać, bo jutro do pracy, a i z okazji urodzin (ale ja już stary jestem! ;)) spotkała mnie wczoraj wieczorem super niespodziewanka w postaci wizyty Znajomych Przez Wielkie Z :) Padłem ofiarą spisku mojej własnej Narzeczonej, ale takie spiski jak najbardziej mi się podobają :) Tak więc dzieje się ostatnio sporo, ale kto wie, może po ślubie będzie więcej czasu na jazdę? Chociaż mówią, że nadzieja matką głupich... :D
Spodziewaj się niespodziewanego ;)
OdpowiedzUsuńTT
Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić - zwłaszcza z takim Towarzystwem :D
OdpowiedzUsuńPS. TB, czy może gdzieś po drodze nastąpiła zmiana nazwiska? :>
nowy pseudonim artystyczny;)
OdpowiedzUsuńTommy Tomala ;P
Tomasz Tadeusz, przy czym to drugie imię nie jest, rzecz jasna, przypadkowe... :D
OdpowiedzUsuńWitam!!!! Czy byłbyś zainteresowany może wspólnymi treningami na szosie/MTB???? Ja jestem z Pomiechówka i poszukuję "sparing-partnera". Z góry dziękuję za odpowiedź!!!!
OdpowiedzUsuńMój e-mail: czaro_fcbc@op.pl
OdpowiedzUsuńW moim przypadku "treningi" to za dużo powiedziane, ale wspólna jazda jak najbardziej wchodzi w grę. Z tym, że bliżej będę o tym myślał dopiero za nieco ponad miesiąc, bo obecnie mnóstwo innych spraw na głowie...
OdpowiedzUsuń