amazon.com |
Szukając jakiś czas temu kolejnej kolarskiej książki do wchłonięcia, wybór padł na Boy Racer'a Marka Cavendisha. Tak, obecnie najszybszy sprinter na świecie, 2 lata ode mnie starszy, napisał książkę! ;) Zdarzyło mu się to co prawda w 2009 r., ale to wciąż nie tak dawno.
Książka Cavendisha to jego kolarska autobiografia. Opisuje w niej to, jak doszedł do ówczesnych sukcesów. Treść podzielona jest na kolejne etapy Tour de France 2008, jednak to co akurat jest opisywane niekoniecznie odpowiada temu, co działo się na danym etapie. Przyznam, że nie do końca mi to pasowało i czasami wprowadzało trochę zamieszania, gdyż Cav opisując początkowe etapy, opisywał i odnosił się niejednokrotnie do swojej przeszłości - dzieciństwa, kolejnych klubów, wyścigów, sukcesów itd. Oczywiście bardzo dobrze, że o tym pisał, bo w końcu temu poświęcona jest książka, ale chwilami gubiłem się nieco w chronologii.
Książki poświęcone kolarstwu lubię dlatego, że - to bardzo odkrywcze! - są poświęcone kolarstwu. Można się z nich dowiedzieć znacznie więcej o całej - sportowej i pozasportowej - otoczce wyścigów, przygotowaniach, wyrzeczeniach itd. niż tylko oglądając relacje w telewizji czy czytając artykuły w Internecie. Dzięki temu, ma się potem jakby pełniejszy obraz tego, jak to wszystko wygląda.
I tak, czytając książkę Cavendisha można dowiedzieć się, że np. nie zawsze potrafił dogadać się z trenerami, że nie wierzył w znaczenie badań wydolnościowych i wszelkiej maści wykresów. Wyniki, które uzyskiwał w ich trakcie niekoniecznie pokrywały się z tym, co potem pokazywał na szosie. Wg niego, na sukces składa się znacznie więcej niż liczby, co - jak by nie było - udało mu się udowodnić. Mark pisze też, jak rozumie talent, co się na niego składa i jak pomaga on wygrywać.
Porusza też temat relacji z innymi kolarzami w drużynie jak i w całym peletonie - opisuje jak jest to ważne i może wpłynąć na przebieg danego wyścigu. To z kolei widać, jak po każdym wygranym etapie czeka na swoich kolegów z drużyny żeby wspólnie z nimi cieszyć się z sukcesu, który niejednokrotnie nie byłby bez nich możliwy.
Boy Racer zawiera też odpowiedź na pytania, które bardzo często były zadawane Markowi - co czuć w czasie sprintu? o czym się wtedy myśli? itd. Zaciekawi to zapewne niejednego amatora, który chciałby kiedyś przejechać jako pierwszy linię mety na jednym z etapów Tour de France ;)
Cavendish odnosi się też w jednym z rozdziałów do tego, co - niestety - znów jest dziś bardzo aktualne. Mianowicie, do dopingu wśród kolarzy. Ukazuje m.in. negatywny dla całej społeczności kolarskiej wpływ stosowania niedozwolonych środków przez jednostki, a także to, jak branie było (jest?) postrzegane jako jedyna droga do zostania zawodowcem.
Poza wydarzeniami związanymi z TdF, Cavendish wspomina też swój udział w Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie w 2008 r. (z których, jako jedyny kolarz z Wielkiej Brytanii, wrócił bez medalu...) oraz Mediolan - San Remo w 2009 r., kiedy to na ostatnich metrach udało mu się minimalnie wyprzedzić Hausslera. Tu pozwolę sobie na kilka linków związanych z tym finiszem:
- ostatni kilometr,
- ostatnie metry z perspektywy widza - chociaż jakościowo nie powala, to widać jaką sprinterzy osiągają prędkość i jak bardzo, w porównaniu do innych, Cavendish jest pochylony nad kierownicą - o czym też wspomniał w swojej książce; poza tym fajnie obejrzeć ten sam sprint z różnych ujęć ;)
- mistrzowski komentator - tu jakość jeszcze gorsza, ale warto obejrzeć dla komentarza po przekroczeniu linii mety (pamiętam, jaką zrobił furorę na Forum Szosowym ;)).
Ciekawie ogląda się nagrania z etapów, wyścigów, które Cav opisuje w książce. Wspomina, co wtedy myślał, co czuł, jakie rozwiązania rozważał czy też jak wyglądało jego pierwsze zwycięstwo na etapie Wielkiej Pętli. Fajnie jest móc zobaczyć to wszystko niejako z dwóch perspektyw.
Można by jeszcze długo pisać o konkretnych wydarzeniach czy innych aspektach opisanych w książce. Chciałbym przytoczyć więcej, ale nie chcę zdradzać zbyt wiele... ;) Cieszę się, że ją przeczytałem, bo wiem nieco więcej - zarówno o samym Cavendishu jak i kolarstwie w ogóle, a m.in. to miałem właśnie na celu.
No to już wiem jaką książkę będę czytał po sesji! Dzięki wielkie za interesujący wpis, a komentator zaiste jest mistrzowski milordzie!
OdpowiedzUsuńCała przyjemność po mojej stronie! Mam nadzieję, że nie będziesz żałował. Czyżbyś też był szczęśliwym posiadaczem Kundla? ;)
OdpowiedzUsuńPowodzenia w sesji, pozdrawiam!
Bez wątpienia Cavendish to jedna z barwniejszych postaci peletonu. Przyjemnie było oglądać jego rozwój od 2009, kiedy był bardzo utalentowanym, ale też bezczelnym dzieciakiem, do dziś, kiedy można śmiało powiedzieć, że jest dojrzałym zawodnikiem czołówki.
OdpowiedzUsuńDziś z podobnymi emocjami oglądam Petera Sagana - co prawda znacznie grzeczniejszego od Cava, ale na swój sposób wciąż lekko postrzelonego zawodnika, który wyrasta powoli na jednego z najlepszych sprinterów, a kto wie, czy w tym roku nie będzie sensacją sezonu wiosennych klasyków (w końcu 5. miejsce w RVV zobowiązuje).
O umiejętności kontrolowania roweru (nie bez powodu był kontraktowym zawodnikiem Red Bulla) i morderczych przyśpieszeniach Sagana nawet nie wspomnę.
Cav z kolei zmienił drużynę i zyskał dodatkową motywację. Bez wątpienia zapowiada się więc ciekawy sezon dla obu tych zawodników :>
Zgadza się, Sagan zaczął nagle wygrywać bardzo dużo wyścigów (pamiętam, jak miałem akurat okazję porozmawiać o tym chwilę z p. Wyrzykowskim :)). Oby tylko nie okazało się któregoś pięknego dnia, że "coś" mu w tym pomogło (jak to mówi moja M - "wstrzykiwał sobie EMU" :D). Może się nie znam, ale wg mnie trochę zbyt długo wiózł się na kole Cancellary, czego zresztą ten nie omieszkał zasugerować kilka razy.
OdpowiedzUsuńJak zauważyłeś, Cavendish był "bezczelnym dzieciakiem" - o tym "epizodzie" i o tym, jak starał się być bardziej "dyplomatyczny" też można przeczytać w książce :) Chociaż to, co wg mnie słusznie zauważył to to, że mimo wszystko czasem ciężko zdobyć się na jakąś elokwentną odpowiedź, jak bezpośrednio po - mało korzystnym - zakończeniu etapu dziennikarz prawie że wkłada dyktafon do ust i zadaje pytanie w stylu "co się tam stało?/dlaczego nie złapaliście ucieczki?". W telewizji często ponoć nie widać wszystkiego i niektóre wypowiedzi mogą być wyrwane z kontekstu (chociaż o tym akurat chyba każdy dobrze wie... :)).
A sezon - tak - oby był jak najciekawszy :)
Pozdrawiam!
Czy ta książka jest tylko po angielsku ??
OdpowiedzUsuńZ tego co wiem, to tak (albo raczej "z tego co wiem, nie ma wersji polskiej"). W ogóle mam wrażenie, że w Polsce literatura poświęcona rowerom/kolarstwu jest mocno z tyłu, patrząc chociażby na ilość tytułów dostępnych na Amazonie... Tak czy inaczej może warto skusić się na przeczytanie wersji angielskiej - jest naprawdę przystępnie napisana.
OdpowiedzUsuńPS. Przepraszam za tak późną odpowiedź, ale ostatnio jestem nieco oderwany od rzeczywistości :/
Dzięki za odwiedziny i zapraszam ponownie!