08 września 2014

Szosa 08-09-2014 (81,32 km)

Wczorajszy powrót z tygodniowego urlopu nieubłaganie zwiastuje powrót do pracy. Na szczęście jeszcze dziś mogłem cieszyć się z ostatniego wolnego dnia. A jak to bywa w takich przypadkach, postanowiłem wcisnąć w plan dnia kilka szosowych kilometrów.



Na szczęście nieco ponad tygodniowa przerwa od kręcenia nie wpłynęła jakoś tragicznie na moją jakkolwiek żałosną formę :) i nie miałem dziś na co narzekać. No, może mógłbym troszkę na wiatr wiejący w twarz w drodze powrotnej...

Pojechałem sobie do Łazów równolegle do drogi 580, a więc przez Wieruchów, Pogroszew, Pilaszków, Gawartową Wolę i Zawady. Od pewnego czasu jestem wielkim fanem :) asfaltów za Lesznem. Bardzo przyjemnie się tamtędy jedzie, aczkolwiek ze względu na to, że to w znacznym stopniu otwarte przestrzenie, wiatr może być czasem upierdliwy.

Po dotarciu do Łazów, skręciłem w 580-tkę i dalej pocisnąłem już prosto do Warszawy. Jak już wspomniałem, wiało trochę, więc jechało się zdecydowanie mniej przyjemnie niż na początku. Tak to już bywa :)

W Kampinosie wciąż można podziwiać pozostałości po drugim etapie tegorocznego Tour de Pologne - była w nim zlokalizowana pierwsza lotna premia (druga była w Starych Babicach):


Mojego nazwiska co prawda nigdzie nie zauważyłem, ale jestem pewien, że to tylko kwestia czasu... ;)

Dobrze mi się dziś jechało, pogoda była świetna. Fajny koniec urlopu i rowerowy początek września.

2 komentarze:

  1. O żesz w mordę, ale Ty masz łydę! Kurczę masz predyspozycję do wytopu, zazdroszczę ;)

    P.S. ile kilometrów już zrobiłeś w tym roku?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, dzięki! ;) Widywałem jednak potężniejsze łydy, więc nie ma, że boli i trzeba cisnąć dalej :D

      Z pytaniem o kilometry wstrzeliłeś się praktycznie idealnie, bo wczoraj przekroczyłem całkowity dystans z 2013 (skromne 2540 km). W planach jest przynajmniej 3000 w 2014, a jak wyjdzie - zobaczymy.

      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń