15 grudnia 2012

Kolejna porażka

Albo ja jestem jakiś wyjątkowo nieogarnięty albo naprawdę mam pecha. W środę przyniosłem do domu trenażer żeby w końcu chociaż trochę pokręcić. Przedwczoraj i wczoraj nic z tego nie wyszło, bo pojawiło mi się kilka dodatkowych zajęć po pracy (z której to standardowo nie wróciłem o normalnej godzinie :)). Dziś zabrałem się ambitnie za skręcenie tych kilku śrubek w trenażerze, nasmarowałem łańcuch, zmieniłem oponę i... wszystko fajnie, tylko gdzie mam zacisk do tylnego koła? No jak mnie coś nie trafi... :) Czy nawet w wolną od pracy sobotę nie jest mi dane spędzić chociażby jednej głupiej godziny na rowerze? Już nawet nie wymagam pójścia na dwu- czy trzygodzinną trasę na zewnątrz, ale żeby pokręcić chociaż tą jedną jedyną, pod dachem. Tak więc, z dzisiejszego kręcenia zapewne nic nie wyjdzie, szukam dalej tego dziadostwa, a zaraz znowu muszę wyjść z domu, więc kolejny dzień w plecy, żadna nowość :)

PS. Przed zmianą opony - korzystając ze stosunkowo pustej jeszcze ściany :) - postanowiłem uwiecznić sobie Scotta w obecnej postaci z nieco lepszej niż ostatnio perspektywy - strona Sprzęt :)

4 komentarze:

  1. Faktycznie pech :( Pozostałych rowerów pewnie jeszcze nie zwiozłeś do mieszkania?

    Nie zazdroszczę - niewiele jest rzeczy gorszych od odwoływania jazd :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Tych "pozostałych" dużo nie ma - oprócz Scotta jest tylko Author, przerobiony obiecnie na jakiś pseudomiejski wynalazek ;) Muszę się jednak przyjrzeć dokładniej ustawieniu siodełka, bo ostatnio kolana coś mi się odzywały, a i pedałuje mi się jakoś nienaturalnie...

    Oj tak. Zwłaszcza, że ostatni raz jeździłem naprawdę dawno. Nawet, jeśli miałem tylko wskoczyć na chwilę na trenażer. W końcu "lepszy rydz niż nic", ale jak widać nawet rydza ciężko mi znaleźć ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. I to jest właśnie przekleństwo związane ze zdobywaniem doświadczenia na rowerze - człowiek zaczyna narzekać na pozycję zamiast wsiadać i po prostu jechać ;)

    Żeby nie było: żartuję sobie, bo sam nie jestem lepszy. Dopiero po dwóch latach z Feltem mogę powiedzieć, że jestem (prawie) zadowolony z pozycji :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hehe, dokładnie. W przypadku Scotta udało mi się wreszcie osiągnąć zadowolenie w tym temacie :) Chociaż tak sobie czasem myślę, że pewnie można jeszcze sporo poprawić. Być może zatrzymałem się na etapie, kiedy jest wygodnie, ale mogłoby być efektywniej. Ale to już chyba za wysokie progi, biorąc pod uwagę dostępne dla mnie ekhm... "techniki i narzędzia pomiarowe" ;)

    OdpowiedzUsuń