10 listopada 2011

Author, ciemno, zimno

Dzisiaj zaliczona króciutka jazda na Authorze. Po zakupy. Wieczorem. 3°C. Krótko i na temat ;) Ponieważ zakupy trzeba było zrobić, a w ciągu dnia było to raczej niemożliwe, nie pozostało nic innego jak wykonać kurs ok. 20. Pomyślałem, że to świetna okazja, żeby przejechać rowerem chociaż te kilka kilometrów. Szkoda paliwa, prawda? ;) Tak więc, lampka na przód, tył, plecak na garbate plecy i w drogę. Oczywiście do tego kurtka rowerowa i rękawiczki - dzięki nim jakoś przeżyłem. Najbardziej ucierpiała głowa, ale na szczęście dystans króciutki, więc nie było aż tak źle. Ach, przypomniały mi się stare czasy, jak jeszcze chodziłem do liceum (kiedy to było?!? ;)) i praktycznie codziennie jeździłem popołudniami/wieczorami na kilka/-naście kilometrów żeby się poruszać, dotlenić pustą głowę i zrobić sobie krótką przerwę w nauce. Miałem właściwie stałą trasę, ale nie o podziwianie widoków mi wtedy chodziło. Prowadziła właściwie cały czas ścieżką rowerową, co w świetle polskiej infrastruktury rowerowej może trochę dziwić, ale nie było aż tak źle. Miejsca było pod dostatkiem, świateł po drodze mało, więc można się było rozpędzić. Nie przeszkadzało nawet bardzo to, że jak zdecydowana większość polskich ścieżek - jest z kostki ;) Zdarzało się też jechać w środku zimy do lasu. O ile godz. 18 można nazwać środkiem nocy to mogę powiedzieć, że jeździłem też w środku nocy, bo było już wówczas tak samo ciemno jak np. o 23 ;) Jechało się jakąś leśną, zaśnieżoną drogą, widać było tylko (dosłownie :>) to, co w jakimś tam stopniu dawała radę oświetlić przednia lampka. Marzło się, czasem nawet za bardzo, ale warto było. No ale nie o tym teraz, bo znowu trochę odbiegłem od tematu ;) Rower to fajna sprawa. Wiadomo, w porównaniu z samochodem jest minimalnie więcej zamieszania z przypinaniem/odpinaniem roweru, pakowaniem tych wszystkich gratów do plecaka (który to ma ograniczoną pojemność i często - jak również dzisiaj - jazdę urozmaica trzymanie dodatkowej torby w ręku ;)) itd. Wygodniej jest oczywiście wrzucić wszystko do bagażnika i w ciepełku, słuchając muzyki, bez wysiłku wrócić do domu. Nie zawsze jednak wygodniej oznacza fajniej. Oprócz tych wszystkich upierdliwości troszkę zmarzłem. Było krótko, ale podobało mi się. Mała rzecz, a cieszy! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz