23 września 2016

Świat jest mały, czyli autograf Domenico Pozzovivo

Świat jest mały. Niedawno miałem okazję przekonać się o tym po raz kolejny, czemu jak zwykle towarzyszyło niemałe, ale pozytywne, zaskoczenie. Na wstępie pragnę tylko uprzedzić - nie, nie spotkałem Domenico podczas trzepania standardowej kampinoskiej rundy przez Czosnów i nie zrobiliśmy sobie selfie w promieniach zachodzącego słońca. Mimo to jednak wciąż uważam, że świat jest mały ;)

Pracuję w, jak to się popularnie określa, międzynarodowym środowisku... Podczas ostatniego spotkania naszego zespołu (przepraszam, teamu) w Warszawie, miałem okazję pogadać z koleżanką z Włoch. Na potrzeby wpisu i w celu ochrony danych osobowych nazwijmy ją V ;) Zeszło na temat naszych (tzn. moich i żony) - włoskich wojaży (2014 i 2015) oraz kolarstwa. W trakcie rozmowy okazało się, że V zna Domenico Pozzovivo, a jej mama chodziła do szkoły razem z mamą Domenico. Nie robiąc sobie wielkich nadziei i bardziej żartując niż knując jakiś wyjątkowo przebiegły plan, zapytałem czy nie mogłaby zdobyć dla mnie autografu Domenico. Odpowiedziała, że spróbuje, a niestety wiadomo, jak zazwyczaj interpretuje się próbowanie - nie nastawiałem się żeby coś z tego wyszło.

Po niedawnym powrocie z urlopu, przeglądając zaległe mejle, natknąłem się na jednego od naszej recepcjonistki. Że niby czeka na mnie list... Pojęcia nie miałem o co chodzi. Przez te kilka lat spędzonych w firmie nie dostałem żadnego listu. Poszedłem jednak i, choć może to zabrzmieć podejrzanie, otrzymałem kopertę ;) Nawet widząc włoski adres nadawcy nie skojarzyłem co może być w środku. O mojej prośbie o autograf przypomniałem sobie dopiero po wyjęciu zawartości koperty:


Podpisane fanklubowe zdjęcie z listą palmarès 2006 - 2013 na odwrocie :) Nie szkodzi, że brakuje ostatnich sezonów i kartka nie trafiła do mnie prosto z drukarni. Taka przesyłka to po prostu miły gest i naprawdę fajna sprawa.

To już (albo dopiero) druga okazja kiedy, zupełnym przypadkiem, przy okazji pracy pojawił się kolarski akcent - kilka lat temu miałem okazję spotkać duet Jaroński-Wyrzykowski. Świat jest mały :)

10 komentarzy:

  1. Ha, moją żonka zrobiła mi taką samą niespodziankę od Pana Zenona Jaskóły, kiedy to ustalała dokładnie preferencje firmy Pana Zenona. Na początku nie załapała że firma Mapei jest prowadzona przez byłego kolarza. Kiedy dogadała się z sekretarką po kilku dniach miałem piękne zdjęcie z dedykacją i autografem...

    jeszcze kilka przykładów jest...

    Świat jest mały

    Pozdrawiam GreQ

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i pięknie! :) Takie niespodzianki są naprawdę świetne. O pozostałych przykładach również chętnie poczytam... ;)

      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. to pewnie lepiej pogadać na rowerze :)...
    Ale w skrócie, w poprzedniej pracy spotkałem 3 osoby (w odstępach czasowych) ze szkoły podstawowej i średniej...
    będąc w wojsku na drugim krańcu Polski jadąc na przepustkę w pociągu spotkałem profesora ze szkoły średniej (na zasadzie jakiś znajomy głos) i się zaczęło...
    na zakończenie któregoś z kolei sezonu kolarskiego mtb, kumpla z klubu i trenera...
    aż gęsiej skórki dostałem to było tak dawno że czasami człowiek ma wrażenie że to sen, dopiero jak spotykasz ludzi po ćwierć wieku okazuje się że to nie sen :)
    Pozdrawiam GreQ

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawie :) Takie spotkania mają miejsce w najmniej oczekiwanym momencie i człowiek jest w szoku. Pamiętam, jak dopiero w momencie wyprowadzki od rodziców, niosąc kartony z rzeczami, spotkałem na klatce kolegę, który siedział w pracy 3 biurka ode mnie :) Okazało się, że od 6 lat wynajmował mieszkanie piętro niżej :) Innym razem spotkałem na szlaku w górach, pośrodku niczego, profesora od fizyki :) Koleżanka z pracy znała moją żonę z czasów studiów itd. itp. :)

      Jedna rzecz mi jeszcze nie daje spokoju od czasu Twoich wcześniejszych komentarzy - czy nie mieliśmy przypadkiem okazji jeździć parę lat temu razem z AGK Pruszków? :)

      Pozdrowienia!

      Usuń
  3. Tak mieliśmy okazję jeszcze jak miałeś FORT-a :)
    kiedyś nawet wymienialiśmy się wiadomościami na forum odnośnie kasety i osprzętu...

    świat jest mały

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli jednak! :) Ostatnie zdanie idealnie podsumowuje. Pamiętam pamiętam, o ile się nie mylę, pytałem chyba w którymś ze sklepów internetowych o konkretne zestawienie zębatek w 105tce :) Śmigasz jeszcze z Pruszkowem?

      Usuń
    2. w 2012 ostatni wyjazd za względu że ten rok był okrutny dla mnie ale skończył się pięknie, urodziła mi się córka :)
      Plan miałem na ten rok że nawet może jakieś maratony zaliczę, ale jeżdżę mało więc raczej słabo... zawsze coś,
      może trochę się usprawiedliwiam...

      Jeszcze ma być ładna pogoda w ten weekend może właśnie teraz zawitam do Pruszkowa (w sumie to Komorowa) bo teraz tam są spotkania.

      A może kiedyś w stronę Babic na Rynek ? tylko tam też pewnie chłopaki wymiatają :)

      Usuń
    3. Dobrze, że przynajmniej skończył się tak pozytywnym wydarzeniem, gratulacje (lekko spóźnione ;))! Priorytety na pewno już nieco inne, ale trzymam kciuki żeby udawało Ci się od czasu do czasu złapać trochę kilometrów. Ja z kolei w 2012 brałem ślub i zacząłem pracować, więc co roku walczę chociażby o te 4000 km, a i tak różnie z tym bywa... Cóż, zawodowcami i tak nie będziemy ;)

      W Babicach też dawno nie byłem, ale zgadza się - jest mocno :)

      Usuń
    4. Ooo to wszystko przed Tobą :)...

      4000 km hmmm chyba ze trzy lata mi się zejdzie, jak bym tyle zrobił w roku to korba urwana i lewa i prawa :)

      zawodowcami na pewno nie, ale głowa inaczej pracuje bankowo

      Usuń
    5. Kto wie, może wkrótce...? ;)

      Wiadomo, zawsze chciałoby więcej. Gdybym przejeżdżał 10k rocznie to pewnie wtedy bym marudził, że fajnie byłoby przejechać 12k itd. ;) Niech każdy jeździ tyle na ile ma czas, byle radocha była. I zgadzam się co do głowy :)

      Usuń