01 sierpnia 2015

Szosa 01-08-2015 (80,87 km)

Dziś umówiliśmy się z Pawłem na trasę przez Czosnów, KPN i Leszno. Miało wyjść około 80 kilometrów i tyle też wyszło - z niemalże chirurgiczną precyzją ;)

Pogoda była właściwie idealna - lekko zachmurzone niebo i nieco ponad 20°C. Momentami co prawda przeszkadzał trochę wiatr. Był on jednak spoooro słabszy od tego, z którym zmagałem się tydzień temu, więc nie ma co narzekać. Teraz zresztą jechaliśmy we dwóch, a to zawsze trochę łatwiej.

Właściwie na samym początku, jadąc Radiową, zauważyliśmy kawałek przed nami kolarza w stroju Lampre. Pierwsze skojarzenie - Artur. Byliśmy jednak na tyle daleko, że pewności nie miałem, a i na plecach miał plecak, co do Artura mi nie pasowało. Tak czy inaczej, pomyślałem, że można spróbować go dogonić, bo jechaliśmy - jak dotąd - w tym samym kierunku. Dwa razy zatrzymały nas z Pawłem światła, przez co ucieczka zniknęła nam z oczu. Przed Łomiankami jednak znowu zauważyliśmy znajomą sylwetkę. Przyspieszyłem trochę i kiedy zostało kilka metrów, okazało się, że moje wcześniejsze skojarzenie było jednak dobre - był to Artur we własnej osobie :) Co ciekawe - ostatni raz spotkaliśmy się (również przypadkiem) równo miesiąc temu :) Przywitałem się i okazało się, że Artur jedzie na działkę (stąd plecak, który mnie początkowo zmylił) i ma 130 km do przejechania. Rolniczą przejechaliśmy więc we trzech całkiem przyjemnym tempem.


Artur poleciał w Czosnowie prosto w kierunku Nowego Dworu Mazowieckiego, a my z Pawłem, po krótkiej przerwie w sklepie (gdzie Paweł wstąpił po paliwo) odbiliśmy w kierunku Kampinoskiego Parku Narodowego.

Tam pojechaliśmy kawałek spokojniej, pogadaliśmy o pracy i Tour de Pologne, po czym dotarliśmy do DW579. Skręciliśmy na Leszno, po czym w Białutkach polecieliśmy na zakręty i Witki. Pierwszy raz jechałem ten odcinek od drugiej strony :) Potem już standardowo przez Pilaszków i Umiastów. Na rondzie w Strzykułach skręciliśmy w lewo do DW580 i po chwili znowu odbiliśmy w lewo - na Babice.

Ujechałem się właściwie w sam raz. Przez część drogi jechało mi się co prawda nieco ociężale, ale kryzysu żadnego nie było, nogi dawały radę i wypad ogólnie był udany. Po drodze minęliśmy całą masę kolarzy. Naprawdę widać, że od pewnego czasu kolarstwo szosowe staje się coraz bardziej popularne...

Popołudniu przejechaliśmy jeszcze z żoną rekreacyjne, przyjemne 20 km, więc dzień można bez dwóch zdań zaliczyć do rowerowo udanych. A jutro... Tour de Pologne! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz