W niedzielę ruszyła 72. edycja Tour de Pologne. Rok temu miałem okazję być na premii lotnej w Starych Babicach podczas drugiego etapu (z Torunia do Warszawy). Tym razem kolarze mieli do pokonania dziesięć rund po 12,2 km w samej Warszawie. Idealna okazja do obejrzenia wyścigu na żywo i zrobienia paru zdjęć.
Najpierw pojechałem pod Stadion Narodowy przepraszam - PGE Narodowy, gdzie rozpoczynał się wyścig. Pojawiłem się nieco za późno, przez co miałem kiepską miejscówkę, ale zamierzałem to nadrobić na właściwej trasie.
W obiektyw wpadł mi pan Lang...
...i Michał Gołaś:
W tym roku postanowiłem sobie, że zdjęcia będą przy okazji, a więcej popatrzę sobie na samych zawodników, sprzęt i całą tą pro-otoczkę. Dziesięć rund pozwoliło jednak całkiem przyjemnie pogodzić jedno z drugim.
Zawodnicy ruszyli na trasę, ja zaś wróciłem do samochodu żeby przemieścić się w okolice Karowej. Miałem okazję jechać w doborowym towarzystwie ;) Obok jechały autokary chociażby teamu Sky czy Trek Factory Racing, które zmierzały w okolicę mety zlokalizowanej tradycyjnie już na Placu Teatralnym.
Na Karową dotarłem akurat po pierwszej rundzie. Powstała trzyosobowa ucieczka, w skład której weszli Adrian Kurek (CCC Sprandi-Polkowice), Paweł Bernas (Reprezentacja Polski/ActiveJet) oraz Matej Mohorič (Cannondale-Garmin). Ucieczka miała początkowo około dwóch minut przewagi, która jednak stopniowo malała.
Z każdą rundą przesuwałem się kawałek bliżej mety. Szczerze mówiąc, spodziewałem się nieco większej ilości kibiców na trasie (a przynajmniej na odcinku, na którym byłem, czyli Karowa - Plac Teatralny). Mi akurat było to na rękę, bo dzięki temu mogłem w miarę swobodnie wybierać sobie po drodze miejscówki do oglądania wyścigu czy robienia zdjęć ;) W okolicach Krakowskiego Przedmieścia było już nieco więcej ludzi. Na Placu Teatralnym zaś ciężko już było się jakoś sensownie wpasować, ale to akurat można było przewidzieć :)
Ustawiłem się na ostatnim zakręcie przed metą. W międzyczasie od ucieczki odpadł Paweł Bernas i z przodu została dwójka Kurek/Mohorič.
Ucieczka została ostatecznie wchłonięta przez peleton, natomiast na ostatnich pętlach próbowali jeszcze atakować między innymi Vegard Breen (Lotto-Soudal) oraz Patrick Gretsch (Ag2r La Mondiale):
Ich jednak peleton również dopadł, więc zgodnie z przewidywaniami o wygranej miał zadecydować finisz z grupy. Sprint (podobnie jak w 2011 roku między innymi na Placu Trzech Krzyży) wygrał Marcel Kittel (Giant-Alpecin), drugi był Caleb Ewan (Orica GreenEDGE), a trzeci Niccolò Bonifazio (Lampre-Merida) - poniżej zdjęcie ze wspomnianego ostatniego zakrętu przed metą:
Miejsce to było o tyle fajne, że można było z naprawdę bliska zobaczyć z jak chorą ;) prędkością zawodowcy wchodzą w zakręt, jak bardzo pochylają rowery i jak blisko barierek wychodzą z zakrętu. Niby to wszystko widziało się wcześniej w telewizji, ale na żywo robi to jeszcze większe wrażenie.
Podobnie jak zapewne spora część kibiców na trasie, tak i ja chciałem zobaczyć Kwiatka. Nie mogłem niestety pojawić się na wspólnym treningu z Michałem, który odbył się w tegoroczną majówkę przy okazji otwarcia w Warszawie salonu VeloArt. Niedzielny etap był więc dobrą okazją żeby choćby w minimalnym stopniu nadrobić zaległości. Prób namierzenia Kwiato w peletonie było kilka i właściwie z każdą kolejną szło mi coraz lepiej ;)
Aż w końcu trafiło się to zdjęcie... ;)
Po zakończeniu etapu musiałem zbierać się do domu. Starając się przebić przez tłum trafiłem na odcinek, którym kolarze jechali z mety do autokarów. I wpadło jeszcze jedno zdjęcie Kwiatka ;)
Wizytę na niedzielnym etapie mogę zaliczyć do naprawdę udanych. Dzięki pętlom było sporo okazji do podziwiania prosów, pogoda dopisała, a i ze zdjęć jestem zadowolony. Kierując się w stronę domu znowu miałem okazję jechać między teamowymi autokarami i samochodami z bagażnikami wypchanymi po brzegi topowym sprzętem ;)
Teraz pozostaje czekać na przyszłą edycję z nadzieją, że któryś z etapów znowu odbędzie się w Warszawie...
Super relacja,pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się podobała, kolejna (mam nadzieję) już za rok... ;)
UsuńA na pierwszym zdjęciu pani, w której niemal się zakochałem, gdy dzień w dzień pokazywała się przy podium :) Świetna relacja, dziękuję. Żałuję, że nie mogłem przyjechać. Może za rok... Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTrzymam w takim razie kciuki żebyś w przyszłym roku mógł zobaczyć panią ze zdjęcia na żywo :)
Usuń