07 lutego 2011

Kolana, korby...

Zgadza się - za wcześnie się wczoraj ucieszyłem... Po powrocie z tych 50 km, z kolanami było wszystko dobrze, ale jak ok. 21 zaczęły mnie boleć oba, to miło zdecydowanie nie było. Nawet teraz jeszcze je trochę czuję. Tak więc, dziś od nowa mierzenie, ustawianie i inne duperele. Naprawdę doceniam, że mam ferie ;) Może żeby się za bardzo nie zagłębiać i rozpisywać - skończyło się na zamówieniu nowych korb... Trochę mi to nie na rękę, bo raczej nie planowałem teraz żadnych większych wydatków rowerowych, ale jeśli z kolanami mam mieć spokój, to chyba nie ma się co zastanawiać. O ile oczywiście to rozwiązanie okaże się dobre... Jeździłem teraz na korbach 105 5600 - 52/39T, 175 mm. 181 cm wzrostu, noga 86 cm. Postanowiłem kupić właściwie te same (pomijając to, że w wersji czarnej, ale to mi nawet odpowiada ;)), jednak z tą różnicą, że teraz ramię 172,5 mm (i model z 2009 r., ale to dla mnie w sumie bez różnicy, a dzięki temu taniej). W poprzedniej szosówce miałem 172,5 i nawet przy za dużej ramie kolan nie czułem, więc mam nadzieję, że zmiana wyjdzie na dobre. Dużo jest teorii o doborze właściwej długości (że wzrost, że długość nogi, że kadencja, że obciążenie, mnożenie przez współczynniki, itd. itp.) i jej wpływie na jazdę, ale właściwie wszędzie pojawia się stwierdzenie, że im krótsza, tym mniej dostaje się kolanom (a z kolei ze 170 mm wolę chyba nie eksperymentować, bo ponoć długość nogi też powinno się uwzględnić przy wyborze długości ramienia korby), a przecież na tym mi przede wszystkim zależy. Jest jedna korzyść z tego, że od jakiegoś czasu coś mnie tam w tych gnatach pobolewa - przyzwyczaiłem się do jazdy z wyższą kadencją, bo jadąc z niską praktycznie nie było to możliwe ze względu na ból. I tu przyszło mi do głowy to, że praktycznie przestałem korzystać z tarczy 52T po zmianie korb na 175 mm. Tak mi się przynajmniej wydaje, że było to w podobnym czasie... Nie wiem, może przez bolące kolano mięśnie odzwyczaiły się od cięższego kręcenia i po prostu nie miałem wystarczająco dużo siły w nogach żeby jechać na dużej tarczy, ale nie zmienia to faktu, że ilekroć pedałowałem z niższą kadencją, tylekroć czułem to potem w kolanach (zwłaszcza lewym, które nawet nie tyle było zmęczone, co po prostu bolało i to całkiem nieźle, co skończyło się wizytą u ortopedy). I o tym też zapomniałem pisząc, że od dłuższego czasu wygodnie mi się jeździło, czy jak to tam wcześniej ująłem. Z wyższą kadencją faktycznie problemów chyba nie było, chociaż i tak czasem kolana czułem, ale przy niższej właściwie zawsze coś potem szwankowało. Więc wcale takiej rewelacji nie było. Liczę się oczywiście z tym, że powrót do 172,5 niewiele da. Będę przynajmniej wiedział, czy w moim przypadku również potwierdza się teza, że dłuższe korby mają negatywny wpływ na kolana. W razie co, jest przecież Allegro, heh... A może po prostu teraz wychodzi to, że przez pewien czas miałem w rowerze do XC za nisko ustawione siodełko i już żadne manewry z korbami nie pomogą? Mam nadzieję, że nie...

A tak jeszcze przy okazji i nie na temat - równo miesiąc temu założyłem bloga - ależ ten czas szybko leci! ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz