22 kwietnia 2017

Author - reinkarnacja

Ostatni raz zmieniałem coś w authorze cztery lata temu. Od tamtego czasu jednak i tak korzystałem z niego mocno sporadycznie, za priorytet mając szosę. A skoro już o priorytetach mowa to te niedawno mocno się zmieniły i trzeba się jakoś dostosować do nowej sytuacji, próbując jednocześnie utrzymać jakikolwiek kontakt z dwoma kółkami. Z tego też powodu jakiś czas temu zrobiłem zamówienie w zaprzyjaźnionym Rowerplus.pl i po niedługim czasie w moich drzwiach stanął kurier z pudłem pełnym przyjemności. Do zawartości pudła dołączyłem pedały oraz buty, i tak, za materiał do zmian posłużyły:


KOŁA FH-/HB-TX800 + EXAL ZX19

Stare koła swoje już przejechały i zarówno piasty jak i obręcze były już mocno wysłużone. Nie chciałem też inwestować nie wiadomo ile w nowy zestaw, więc stanęło na komplecie zbudowanym na piastach Tourney i poleconych przez Wojtka z Rowerplus.pl obręczach Exal. Obręcze są kapslowane i mają wskaźnik zużycia, więc fajnie. Zobaczymy ile przeżyją.


OPONY SCHWALBE LAND CRUISER 1,75"

Szukałem czegoś, co nadawałoby się do jazdy nie tylko po asfalcie, ale też w lekkim terenie. Ze względu na kształt bieżnika i może pewnego rodzaju zaufanie do Schwalbe, wybór padł na Land Cruisery. Mam nadzieję, że wkładka K-Guard będzie mnie skutecznie chronić przed wszelkim złem czyhającym na mnie na nieoczyszczonych drogach i ścieżkach. Jak dotąd, opony Schwalbe, z których korzystałem nie zawodziły mnie pod kątem odporności na przebicie, więc mam nadzieję, że będzie tak i tym razem.


BŁOTNIKI SKS BLUEMELS + CHLAPACZ

Chociaż nie miałem jeszcze okazji testować błotników w deszczowych warunkach bojowych, to już podczas montażu sprawiają bardzo solidne wrażenie. Są wykonane z warstwy tworzywa i folii aluminiowej, co pozytywnie wpływa na ich masę i sztywność. Dzięki temu też, mogłem w nich zrobić otwór pod montaż chlapacza używając rozgrzanego śrubokręta zamiast wiertarki ;) Dziwne, że SKS nie zrobił fabrycznego otworu... W trakcie jazdy błotniki są solidnie trzymane przez pręty mocujące i całość jest stabilna. Jedynie chyba tylko tylna część przedniego błotnika nieco lata na nierównościach i ociera czasem o oponę, ale być może to wina dodatkowego obciążenia chlapaczem... Przedni błotnik wykorzystuje też magiczny system ASR gwarantujący ponoć wypięcie się błotnika z mocowań w razie dostania się czegoś (patyka albo pompki rywala) między szprychy. Obym nie musiał sprawdzać skuteczności.


PEDAŁY SHIMANO PD-M520

Tu właściwie komentarz jest zbędny - SPDowa klasyka w wersji czarnej. Pedały były prezentem od żony, za który serdecznie jej dziękuję ;) Niejednokrotnie wspominałem, że wygodniej/pewniej/lepiej jeździ mi się będąc wpiętym w pedały, więc w przypadku odświeżania authora również postanowiłem pójść w tę stronę. A skoro pedały to i...



BUTY SHIMANO SH-MT34

Turystyczno-cywilny model shimanowskich butów, a więc umożliwiający w miarę normalne chodzenie bez stukania o chodnik blokami jak koń podkowami oraz posiadające nieco elastyczniejszą niż w przypadku typowo rowerowych butów podeszwę. Po pierwszych jazdach jestem całkiem zadowolony i nie mogę nawet chyba za bardzo narzekać na sztywność zapięcia przy użyciu zwykłych sznurówek zamiast rzepów, klamer czy innych cudów. Wyglądają może nieco topornie, ale chodziło bardziej o funkcjonalność niż o wygląd, a ta, w przypadku krótkich niesportowych jazd jest w porządku. Zobaczymy jeszcze jak z oddychalnością przy wyższych, bardziej letnich temperaturach (na razie jeździłem przy kilku, kilkunastu stopniach).

Poza wyżej wymienionymi częściami zdecydowałem się jeszcze na wymianę hamulców. Bez robienia większego rozeznania rynku (czyt. riserczu!), kupiłem pierwsze lepsze, podstawowe szczęki Tektro.

W tym miejscu chciałbym podziękować niezawodnemu Wojtkowi z Rowerplus.pl za wsparcie w wyborze części i późniejszym ich montażu, gdyż nie obyło się bez malutkich przeszkód. Nie po raz pierwszy cierpliwie przebrnął przez moje maile i doradził :) Jako gratis do zamówionego pudła dostałem też komplet odblaskowych naklejek w kolorze... czarnym :) Dzieło Shaman Racing/3M i fajny pomysł na zwiększenie bezpieczeństwa bez konieczności robienia z roweru (kasku czy czegokolwiek innego w kolorze czarnym) choinki - zapewne wylądują na scottcie.

Standardowo zmotywowany nowymi zabawkami zabrałem się do rozkręcania, czyszczenia, smarowania i skręcania authorskich bebechów. To wszystko miało miejsce w... grudniu ubiegłego roku :) Potem wpadłem we wspomniany w poprzednim wpisie wir remontowo-przednarodzinowych przygotowań i ilość dostępnego w mieszkaniu miejsca oraz czasu dostępnego na grzebanie w rowerze automatycznie zmalała do zera. A w planach miałem jeszcze wymianę linek i pancerzy. Ponieważ na horyzoncie nie było widać szansy na poprawę, zrobiłem coś, czego nie robiłem od ładnych kilkunastu lat - zaniosłem rower do serwisu :) Parę razy przymierzałem się do samodzielnej wymiany okablowania, ale za każdym razem coś stawało mi na przeszkodzie. Czas leciał, pogoda coraz bardziej zachęcała do jazdy i głód roweru rósł. Postanowiłem więc tym razem odpuścić sobie własnoręczny serwis, ale przynajmniej mieć skończony rower.

Panowie serwisanci całkiem sprawnie uwinęli się z wymianą i po dwóch dniach miałem już w rękach sprzęt gotowy do jazdy.


Efekt końcowy przedstawia się nieco groteskowo, ale muszę przyznać, że całość pracuje całkiem przyjemnie jak na części tej klasy. Co prawda author to obecnie wciąż swego rodzaju półśrodek, bo ani to demon prędkości ani maszyna w teren, ale wykorzystując posiadaną bazę i parę nowych części wyszło chyba całkiem znośnie, biorąc pod uwagę przeznaczenie całości.

Pierwsze wrażenia po pierwszych kilometrach? Ale ta kierownica szeroka. Coś miękko w okolicach suportu. Ej, przecież nie muszę jechać tylko asfaltem! Gdzie się podziało przyspieszenie? A... To moje słabe nogi po kilkumiesięcznej przerwie. Niemniej jednak bardzo się cieszę, że w końcu wsiadłem na rower. Nawet, jeśli jazda polega tymczasowo na kilkukilometrowych wypadach po codzienne zakupy czy na podobnych, ultraciężkich jednostkach treningowych. Tak jak wspomniałem chyba w którymś z wcześniejszych wpisów, po głowie telepie mi się dojeżdżanie rowerem do pracy. Muszę sobie to tylko przeanalizować od strony logistycznej i - kto wie - może uda się połączyć przyjemne z pożytecznym.

Na razie Natalka stwierdza chyba powoli, że moja wątła klata jest zbyt koścista żeby spać na niej dłużej niż godzinę i zaczyna się wiercić, więc pora kończyć wpis... Do zobaczenia ;)

4 komentarze:

  1. Inwestycje w sprzęt to zawsze dobry prognostyk ;) Super, że znowu zacząłeś kręcić! I Natalka na tym skorzysta, bo zawsze jej coś ciekawego przywieziesz z wycieczki do sklepu :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, fajnie znowu poczuć wiatr we włosach, a tego wiatru ostatnio sporo, więc może i lepiej, że nie dopada mnie na szosie ;) Chociaż sam już nie wiem co lepsze...

      O to to, zawsze to jakaś karta przetargowa, gdyby pojawiły się protesty pod adresem roweru ;) Grunt to mieć przebiegły plan!

      Usuń
  2. Pawle, może powinieneś na Strava (vie?) tworzyć segmenty np. "Po pieluchy - sprint", "Rossman - premia górska", itp. :) Powodzenia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, przyznaję, idea zacna, ale nie będę​ robił bałaganu ;)

      Usuń