Sobotni poranek, bezchmurne niebo, na termometrze 8°C. Pierwszy raz od ładnych kilku tygodni albo wręcz miesięcy, pogoda iście wiosenna. W planach rower. Jak to jednak z planami bywa - czasem trzeba je zmienić. Pobudka - ból głowy, gorączka, nos zapchany i beznadziejne samopoczucie. Słowem - tragedia. O rowerze muszę niestety zapomnieć. A szkoda, bo jak dotąd, w tym roku przejechałem... całe 50 km. Do tego kilka (dosłownie) sesji na trenażerze, a nogi chętnie znowu pokręciłyby na asfalcie. Dziś też było ładnie, ale ciągle nie czuję się najlepiej, a trzeba jeszcze przeżyć tydzień w pracy. Choróbsko dopadło mnie drugi raz w tym roku, co jak na razie daje beznadziejny początek sezonu. Wszystko wskazuje na to, że w lutym tabelka z kilometrami wskaże żałosne 0. Co prawda lutego została jeszcze połowa, ale nic nie wskazuje na to żebym w nadchodzącym tygodniu miał kiedy iść na rower, a z kolei w przyszłym wyjeżdżam nierowerowo. W kolejce czeka też od dłuższego czasu kilka zaległych wpisów, a ciągle nie ma czasu żeby do nich usiąść. Mam nadzieję, że kolejne miesiące będą nieco bardziej obfitowały w kilometry, bo jak na razie, najlepszym podsumowaniem moich dotychczasowych, rowerowych dwóch miesięcy jest...
Szczerze współczuję. Pogoda rzeczywiście niesamowita jak na luty. Ale może wykorzystasz "pulę pecha" na początku roku i później będzie z górki. Tak przy okazji - ja miałem w ten weekend okazję pierwszej jazdy na swojej nowej, pierwszej szosie :-) Teraz kompletuję akcesoria i wciąż czekam na obiecany wpis o nowym liczniku ;-) Ale to pewnie jak się wykurujesz - Zdrowia życzę!
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję, mam zamiar jak najszybciej pozbyć się tej zarazy. Myślałem, że "pulę pecha" wykorzystałem chorując w styczniu, ale jak widać coś w niej jeszcze zostało... ;)
UsuńO, pierwsza szosa, super! :) Mogę zapytać, na który model padło i jak wrażenia?
O wpisie pamiętam (to właśnie jeden z tych "oczekujących") i przepraszam, że trochę się z tym opóźniam, ale chciałem zaliczyć przynajmniej jeszcze jeden wypad żeby zweryfikować swoje pierwsze wrażenia, a i brakuje mi jednego czy dwóch zdjęć. Postaram się wrzucić całość jak najszybciej.
Pozdrawiam i życzę wielu przyjemnych szosowych kilometrów :)
zięki za odpowiedź :-) Szosa to Trek Emonda S5 i jak dla mnie kosmos :-) Wrażenia super, banan na twarzy jakie to sztywne i jak lekko przyspiesza. Jedyne zastrzeżenia to nie wiem czy się polubię z siodełkiem (ból w pachwinach) czy to może kwestia przyzwyczajenia no i żal, że forma jeszcze zimuje :-) Mam nadzieję, że ze zdrowiem już u Ciebie nieco lepiej, szczególnie, że weekend zapowiada się ładny. Pozdrawiam serdecznie
UsuńNo no, całkiem konkretna maszyna jak na początek! :) Mam nadzieję, że będzie sprawiał jeszcze większą radochę i uda Ci się znaleźć jakieś rozwiązanie siodełkowego problemu. Jeśli Twoja forma jeszcze zimuje, to pociesz się tym, że moja będzie musiała zostać wygrzebana z jakiegoś rowerowego lodowca ;) Na szczęście zdrowie już lepiej, obecnie jestem na urlopie, a od marca zamierzam zacząć w końcu wykręcać jakieś kilometry, bo zaraz się obudzę i nagle się okaże, że mamy grudzień ;)
UsuńPozdrawiam!
Oj nie - teraz jest mi jeszcze bardziej przykro, takie "niespodzianki" są strasznie irytujące. Może to po prostu jakieś przeciążenie? Jak by nie patrzeć, nie każdy "przespacerowuje" kilkaset kilometrów w ciągu miesiąca... ;)
OdpowiedzUsuńRysunek nie jest moim dziełem - to "klasyka Internetu" ;)
Pozdrawiam i trzymam kciuki za kostkę!