18 października 2014

Szosa 18-10-2014 (104,40 km)

Dzisiejsza jazda stała pod znakiem zapytania. Trochę ostatnio popadało, a od wczorajszego wieczora za oknem niewiele było widać ze względu na supermgłę, która skutecznie ograniczała widoczność i chęć do jazdy. W skrócie - ponuro, mokro i demotywująco. Temperatura też jesienna, bo 8°C. Pomyślałem jednak, że jak nie pojadę to będę żałował, tym bardziej, że w najbliższym tygodniu nie będzie raczej okazji do jazdy.

Wrzuciłem coś do brzucha, ubrałem się w jesienne ciuchy i o 8:30 wyjechałem. Asfalt nie był na szczęście taki mokry jak się spodziewałem i chociaż malowanie roweru zostało wzbogacone o delikatne, finezyjne, błotne wzory to nie było tragedii.

Aura zgodnie z przewidywaniami nie zachęcała do robienia czegokolwiek, a już na pewno nie do przejechania setki, która była w planach na dziś. Sytuację ratowała nieco słuchawka w uchu, ale jesienne widoki takie jak ten poniżej towarzyszyły mi właściwie przez cały czas...


Planowałem dojechać dziś do Sochaczewa, przez który to miałem okazję przejeżdżać ostatnio przy okazji 150 i 200 km. W tamtą stronę utrzymywałem nawet jakąś sensowną prędkość, ale i tak jechało mi się jakoś bez werwy...


Dotarłem do Sochaczewa i zawróciłem na rondzie JPII. I tak naprawdę odtąd zaczęło mi się jechać beznadziejnie... Może to kwestia wiatru, a może czegoś innego, ale kompletnie opadłem z sił, a żeby było weselej, zaczęły mnie solidnie boleć kolana. O utrzymaniu sensownej prędkości mogłem zapomnieć i musiałem się pogodzić z tym, że drugą połowę trasy będę się po prostu wlókł. Nie pomogło nawet słońce, któremu udało się na moment przebić przez chmury ;) Dotoczyłem się do domu, ale muszę przyznać, że droga powrotna dawno mi się tak nie dłużyła...

Fajnie, że wpadła kolejna w tym roku setka, jednak tym razem nie mogę niestety napisać, że było miło, bo po prostu nie było ;) No ale tak też bywa. A może po prostu jestem zasilany energią słoneczną...? ;)

3 komentarze:

  1. Mnie dziś w domu zatrzymały obowiązki, ale jak tylko nie będzie jutro wichury i ulewnego deszczu-jadę!!!! Potrzebuje kilku godzin całkowitej samotności i jesiennego lasu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, czasem faktycznie trudno wcisnąć rower w "codzienność"... Ma to jednak pozytywną stronę w postaci tego, że jak już się uda wyskoczyć to radość jest podwójna ;) Życzę udanego wypadu i ładnej pogody!

      Dzięki za odwiedziny, pozdrawiam :)

      Usuń
  2. No, to teraz już wiem, kto dziś przejął moją energię ;) Jak już mówiłem, o 10k jestem spokojny... :) Miłej jazdy, jutro ma być ponoć ładniej.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń