Z turystyką rowerową nie jestem jakoś specjalnie na bieżąco. Sam nie jeżdżę z sakwami, nie czytam relacji z wypraw, generalnie nie siedzę w temacie. Nie znaczy to oczywiście, że nigdy nie myślałem o tym żeby spakować sakwy, wsiąść na rower i pojechać gdzieś daleko przed siebie. Na razie jest jednak szosa ;)
Jakiś czas temu, rodzice podrzucili mi (jako temu rowerowo spaczonemu w rodzinie) wypożyczoną z biblioteki książkę Wojtka Ziemnickiego pod tytułem Islandia - czasem zielona wyspa. Skończyłem akurat wcześniej czytać inną książkę, ta zawierała pierwiastek rowerowy, pomyślałem więc dlaczego nie?
Wojtek Ziemnicki z wykształcenia jest prawnikiem, z pasji podróżnikiem. Choruje na stwardnienie rozsiane. Mimo to jednak stara się nie porzucać swoich marzeń i odwiedza różne, nie zawsze przyjazne zakątki świata. Takim właśnie zakątkiem była Islandia.
Przewracając kolejne strony, towarzyszymy Wojtkowi w jego rowerowej wyprawie dookoła wyspy. Wyprawa ta w dużej mierze polega na walce z wiatrem, który na Islandii nie dość, że wieje praktycznie cały czas, to jeszcze wieje bardzo mocno. Na tyle mocno, że raz przewrócił Wojtka wraz z solidnie przecież obciążonym rowerem. Do tego dochodzi bardzo często padający deszcz, nierzadko wulkaniczny krajobraz panujący dookoła i mamy mniej więcej obraz tego, jak wygląda podróżowanie rowerem po tej czasem zielonej wyspie. Nie raz zdarzało mi się walczyć z wiatrem na szosie, ale czytając Islandię..., miałem wrażenie, że jeszcze niewiele o tym wiem. W takich warunkach Wojtek musiał nie tylko przejeżdżać kilkadziesiąt kilometrów dziennie, ale też rozkładać i składać namiot, który stanowił jego jedyne schronienie (nie dziwię się, że jeden nocleg w prostym pensjonacie był niczym zbawienie ;)).
Żeby jednak nie było, że cała książka poświęcona jest tylko i wyłącznie o walce z niesprzyjającą pogodą... Jest też oczywiście trochę ciekawostek o samej wyspie, w tym o aktywności jej wulkanów. Wspomniane przez Wojtka fakty robią wrażenie. Pamiętam jeszcze jak w kwietniu 2010 roku temu erupcja wulkanu Eyjafjallajökull (tak tak, pisownia i wymowa islandzkich wyrazów jest wyjątkowo przyjazna) była głównym tematem większości serwisów informacyjnych ze względu na jej konsekwencje, chociażby w postaci odwołania ogromnej ilości lotów. Ten akcent również odnajdziemy w książce - Wojtek odbył swoją wyprawę w czerwcu tego samego roku.
Co jak co, ale z mojej strony ogromny szacunek dla Wojtka za osiągnięcie swojego celu. Zresztą nie tylko dla niego, ale dla wszystkich, którzy podróżują rowerem w podobnych warunkach i mają w sobie tyle samozaparcia (a nie może go brakować żeby tak jak Wojtek jechać na przykład osiemnaście godzin, przy czym ostatnie kilkadziesiąt kilometrów w towarzystwie skurczów). W tym miejscu warto też wspomnieć o wpisie Rafała prowadzącego bloga Wciąż w drodze..., w którym to opisał swoją próbę ujarzmienia Islandii. Nawet, jeśli nie zakończyła się ona po jego myśli, to czytając wspomnianą relację, w głowie pojawiało mi się najczęściej słowo masakra. Zdarzało mi się jeździć w ujemnych temperaturach, niekoniecznie sprzyjającej pogodzie, ale ile bym wtedy nie jechał, to po powrocie czekał na mnie w domu chociażby ciepły prysznic i wręcz szklarniowe warunki. Jeżdżąc po Islandii z namiotem raczej trudno o taki luksus.
Półtora tysiąca kilometrów, jedenaście dni, sto czterdzieści stron i trochę zdjęć. Tak jak objechanie Islandii może nie każdego pociąga, tak przeczytanie książki Wojtka Ziemnickiego mogę polecić nie tylko rowerzystom. Więcej o autorze i jego podróżach znajdziecie na http://www.wojtekziemnicki.eu.
AKTUALIZACJA Z 22-11-2016:
Podczas Międzynarodowych Targów Podróżniczych, które odbywały się w połowie października w Nadarzynie, moi rodzice mieli okazję porozmawiać z Wojtkiem na temat jego wyprawy i zdobyć dla mnie podpisany przez niego egzemplarz książki :)
Półtora tysiąca kilometrów, jedenaście dni, sto czterdzieści stron i trochę zdjęć. Tak jak objechanie Islandii może nie każdego pociąga, tak przeczytanie książki Wojtka Ziemnickiego mogę polecić nie tylko rowerzystom. Więcej o autorze i jego podróżach znajdziecie na http://www.wojtekziemnicki.eu.
AKTUALIZACJA Z 22-11-2016:
Podczas Międzynarodowych Targów Podróżniczych, które odbywały się w połowie października w Nadarzynie, moi rodzice mieli okazję porozmawiać z Wojtkiem na temat jego wyprawy i zdobyć dla mnie podpisany przez niego egzemplarz książki :)
wow! Szacun dla Wojtka. Podziwiam ludzi, którzy uprawiają rowerową turystykę liczoną w dziesiątki tysięcy kilometrów...
OdpowiedzUsuńDokładnie. Zastanawiam się czy w takich przypadkach "wyprawa rowerowa" nie jest jednak bardziej trafionym określeniem, bo zawiera jakiś "pierwiastek przetrwania" ;) "Turystyka" może się kojarzyć zbyt "przyjaźnie", a w kontekście chociażby opisanych odwiedzin Islandii naprawdę trzeba mieć charakter.
UsuńPozdrawiam i dzięki za komentarz!
Książka wydaje się ciekawa. Ja ze swojej strony mogę polecić książki autorstwa Nitkiewicz Magdaleny i Opaski Pawła. Kawał ciekawej beletrystyki rowerowej :)
OdpowiedzUsuńW moim przypadku pozwoliła spojrzeć na jazdę od nieco innej strony :) Dzięki za polecenie, być może kiedyś wpadną mi w ręce.
UsuńPozdrawiam!