05 maja 2014

Szosa 04-05-2014 (80,79 km)

Wczoraj w Starych Babicach zameldowało się nas czterech: Janek, Michał, Mateusz i ja. W planach mieliśmy ok. 70 km, więc wybór padł na trasę, którą jechaliśmy w środę, ale bez odbijania na Białutki, a więc: Mariew, Leszno, odcinek przez KPN i dalej przez Czosnów i Łomianki.

Pogoda była rewelacyjna, aczkolwiek w stronę Leszna zmagaliśmy się z naprawdę solidnym wiatrem w twarz. Jechaliśmy sobie jednak na zmianach i trzymaliśmy się powyżej 30 km/h.

Na Topolowej (między Wólką a Mariewem) Janek zasygnalizował premię górską (górską, bo to oczywiście mocno przesadzone określenie, ale jak by nie patrzeć, teren się tam troszkę wznosi ;)) więc nie zastanawiając się długo, wstałem z siodełka i wyskoczyłem z drugiej pozycji. Dobiłem do 45 km/h i uzyskałem kilkadziesiąt metrów przewagi, po czym odpuściłem i zaczekałem na kolegów. Nogi naprawdę fajnie pracowały i muszę przyznać, że trochę mnie wczoraj nosiło ;)

Kolejna premia górska była przy stawach w Zaborowie. Na zjeździe zwiększyliśmy nieco prędkość, Janek wysunął się trochę do przodu, więc wskoczyłem mu na koło, po czym kolejny raz przycisnąłem i tym razem wpadło 50 km/h. Kawałek za mną pojechał Mateusz. Na wypłaszczeniu się połączyliśmy i do Leszna jechaliśmy już nieco spokojniej zmagając się dalej z wiatrem.

W Lesznie odbiliśmy w prawo na drogę 579. Ruch nie był zbyt duży, więc można było pozwolić sobie na parę zdjęć ;) Od lewej: Janek, Mateusz i Michał:




W Puszczy Kampinoskiej wiało już zdecydowanie mniej, więc i kręciło się lepiej. Jechaliśmy ok. 35 km/h. Przy jednej z wiosek wyskoczyły na drogę dwa psy, przez co musieliśmy ostro przyhamować, ale na szczęście obyło się bez kraksy (o tym, jak spotkania z psami mogą się skończyć mieli okazję przekonać się m.in. Marcus Burghardt oraz Sandy Casar i Frederik Willems na Tour de France 2007).

Od Czosnowa jechaliśmy Rolniczą już z wiatrem (przeważnie) w plecy, więc na liczniku były okolice 40 km/h.


Jechałem akurat na końcu, kiedy Mateusz wpadł przede mną w jakąś niezłą dziurę na drodze. Tylne koło mocno walnęło, ale wyglądało na to, że wszystko gra i można jechać dalej. Jak później napisał, przebił dętkę, ale powietrze zeszło z koła dopiero w domu, więc można powiedzieć, że szczęście w nieszczęściu... ;)

Po zjeździe z Rolniczej, przed nami była jeszcze hopka na Wiślanej, gdzie też chciałem trochę mocniej pojechać. Mateusz też coś planował, więc razem przycisnęliśmy, a od mniej więcej połowy podjazdu udało mi się zyskać jeszcze trochę przewagi. Tym razem też wyszło mi 45 km/h. Sam byłem trochę zdziwiony, bo zazwyczaj ta górka mnie dobijała pod koniec jazdy ;) Końcówka przebiegła już spokojnie i bez zrywów. Michał kolejny raz dziś pokazał, że można sobie całkiem nieźle radzić bez lajkry i całej reszty kosmicznej technologii ;)

Ojjj, muszę przyznać, że dawno nie czułem się tak dobrze. Sił starczyło od początku do końca, a i mogłem też sobie pozwolić po drodze na jakieś mocniejsze akcenty. Musiałem odreagować po środowych kryzysach ;) Byłoby naprawdę miło, gdyby nogi zawsze tak pracowały...

Na koniec jeszcze dwa zdjęcia od Janka - dzięki!


7 komentarzy:

  1. Paweł napiszę jeszcze raz: świetna jazda. Ja jeszcze dziś czuję w nogach te premie "górskie" :) . Do zobaczenia następnym razem.
    Janek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Janek, Ty sobie również elegancko radziłeś dając ładne zmiany :) Do zobaczenia!

      Usuń
  2. Ja w niedzielę zrobiłem bardzo podobny dystans ;) Jak miło było przespać się we własnym łóżku i zjeść domowy obiad... Strasznie fajnie, że masz czas tak łoić kilometry i to przy coraz wyższej średniej. Ostatnio zauważyłem jak dużą różnicę dla nóg robi przejechanie takiej samej trasy jednak o 5km/h szybciej...

    Ja na razie odpoczywam na L4 (cholerne przeziębienie), ale tobie życzę jak najwięcej szosowych wypadów!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, czyżbyś wrócił z jakiejś dłuższej wyprawy? :)

      W pełni się zgadzam, ostatnio rzeczywiście jazdy było trochę więcej niż zwykle i od razu czuć to w nogach. Ostatnio pogoda i praca znowu trochę mi pokrzyżowały plany, ale nie tracę wiary ;)

      Dzięki! Tobie życzę kolejnych kilometrów i jak najszybszego powrotu do zdrowia :)

      Usuń
    2. A nie, to było głupie pytanie. Majówka... ;) Czekam na relację :)

      Usuń
  3. Nieźle to wygląda, dla mnie za szybkie te jazdy ale za to widoku super.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie też bywały czasem za szybkie i wówczas jedynym widokiem, który pamiętasz jest tylne koło osoby przed tobą... ;)

      Usuń