Kto by pomyślał, że w połowie maja trzeba jeszcze będzie korzystać z jesienno-zimowych ciuchów? Ponieważ dziś praktycznie cały dzień siedziałem nad pracą przejściową (o ramach karbonowych :)), to postanowiłem chociaż wieczorem chwilę pokręcić. Miało dziś niby padać, a w końcu nie padało. Może gdybym o tym wiedział, to pojechałbym w dzień, a nie znowu przed 22... No ale godzinka też dobra, a i zgodnie z planem zawitałem na Oboźną i Książęcą (Tamką zjechałem ;)). Oboźna zaliczona 2 razy po ok. 22 km/h. Bez wypluwania płuc i chęci uzyskania jak najwyższej prędkości. Ot tak z marszu, na próbę i bez większego filozofowania nad przełożeniami itd. Książęca też 2 razy, z tym że 31 km/h. Tak jak Oboźna w pedałach, tak Książęca w siodełku. Nogi (chociaż chyba bardziej płuca) raczej nieprzyzwyczajone do podjazdów, ale da się z tym pewnie coś zrobić ;) Coś w tym jest, chętnie któregoś razu sobie jeszcze pojeżdżę w górę i w dół. Powrót Alejami Jerozolimskimi, które w perspektywie jazdy rowerem średnio lubię. Jednak cichutko pracujący napęd i dobrze wyregulowane graty to połowa przyjemności z jazdy. Druga połowa to nogi, płuca i serducho ;) Podsumowując - króciutko dziś, ale dość intensywnie. Zbieram się zaraz do spania, bo jutro mam też ambitne plany, jeśli chodzi o pisanie różnych rzeczy. I podobno jutro też ma padać... ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz