Tak, dziś udało mi się obejrzeć relację ;) Przyznam, że większość oglądałem w pozycji leżącej, co w połączeniu z kilkoma ostatnimi dniami, kiedy to kładłem się nieco później niż o hmm, północy (ale przynajmniej zaliczenia dobrze poszły! ;)) dość szybko przyniosło efekt w postaci zamykających się oczu. Myślę jednak, że najważniejszych momentów nie przegapiłem. A na pewno jednej rzeczy - Contador robi co chce. A przynajmniej tak to wygląda. Jedzie w grupie. Postanawia przyspieszyć. Przyspiesza. Tak po prostu, z charakterystyczną dla jego stylu jazdy lekkością... Reszta, i tak mocno już przerzedzonego, peletonu się nie poddaje, ale Alberto po prostu odjeżdża. Nie chcę niczego sugerować, ale aż nie chce się wierzyć, że dzieli go od reszty zawodników (którzy przecież nie są pierwszymi lepszymi niedzielnymi amatorami kolarstwa, tylko zawodowcami, których całe życie jest podporządkowane jeździe na rowerze i robieniu tego jak najlepiej) taka - chyba można tak powiedzieć - przepaść. Przy okazji, po Giro ma się pojawić decyzja w sprawie niedawnej afery z clenbuterolem. Nie przepadam za Contadorem (chociaż dzisiaj się ładnie zachował oddając zwycięstwo Rujano), ale nawet nie o to tu chodzi. Ciekaw jestem, czy kiedyś nie pojawi się informacja, że jednak coś brał. Może nie, może faktycznie jest jakimś kolarskim nadczłowiekiem, ale coraz częściej przestaję wierzyć w czystość tego sportu. Co chwilę podawane są nazwiska tych, którzy są podejrzani o doping. I nie chodzi tylko o jakichś mniej znanych kolarzy, którzy chcieli poprawić swoje wyniki żeby zabłysnąć, ale też o tych, z którymi w peletonie na pewno trzeba się liczyć. Ostatnio chociażby Ballan - jak by nie było - Mistrz Świata z 2008 r. Jeśli to prawda, że jeździł na EPO to kurczę - to jest Mistrz Świata? Dziś z kolei na stronie Eurosportu pojawił się artykuł, w którym pojawiają się (ze strony Tylera Hamiltona) następne zarzuty pod adresem Armstronga. Zresztą nie tylko jego, ale zdecydowanej większości kolarzy, którzy ścigali się te parę lat temu (chociaż niewykluczone, że sytuacja się nie zmieniła...). Obawiam się, że w kolarstwie (zresztą nie tylko) doping od dawna był, jest i - chociaż może się mylę i oby tak było - będzie. Jak jest naprawdę pewnie nigdy się nie dowiemy. Może jednak zmienię temat... Szkoda, że ze zdrowiem Sylwestra Szmyda wciąż kiepsko. Liczyłem na to, że tak jak rok temu będzie rwał peleton pod górę, ale jest niestety zupełnie odwrotnie. Dziś to peleton urwał jego. Pozostaje wierzyć, że ostatni będą pierwszymi :) Może na Tour de France będzie lepiej? Oby. Trzymam kciuki! Jak już wspominałem, jutro niestety relacji na żywo nie będę mógł zobaczyć, chociaż po obejrzeniu etapu kończącego się na Etnie i dzisiejszego na Grossglocknerze, mam pewne przemyślenia co do przebiegu tego jutrzejszego... ;) A może będzie jakaś niespodzianka?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz