Krótka rozgrzewkowa jazda po kilkutygodniowej przerwie (praca, potem urlop i takie tam ;)). Rewelacji po nogach się nie spodziewałem. Jakoś się nawet toczyłem, ale jeszcze trochę czasu i kilometrów musi minąć zanim znowu wejdę na jakieś wyższe obroty. Pojechałem do Zaborowa i z powrotem. W tamtą stronę przeszkadzał trochę wiatr w twarz, ale że i tak średnio mi się jechało to było mi wszystko jedno ;)
Poza dwoma szosowcami, kawałek za Starymi Babicami spotkałem Artura, Piotrka i Marka, którzy wyruszyli spod kościoła w trochę wcześniej i akurat wracali. Oj, pojeździłoby się znowu w grupie... Na razie jednak trochę ciężko mi się organizacyjnie wpasować, ale właściwie może to i lepiej, bo z tak marnymi nogami mógłbym ewentualnie podawać chłopakom bidony w Lesznie ;)
Wracając drogą 580, kawałek za Borzęcinem Dużym, trafiłem na korek w stronę Warszawy. Okazało się, że miał miejsce wypadek i ruch w obie strony był zablokowany.
Zderzyły się czołowo dwa samochody. Kogoś zabrał helikopter. Szczegółów niestety nie znam, ale słabo to wyglądało. Mam nadzieję, że wszystko stosunkowo dobrze się skończyło...
Super, że dni są już całkiem długie i nawet późniejszym popołudniem można na trochę wyskoczyć. Kilometrów jakoś wyjątkowo dużo nie wpadło, ale dobre i te prawie pięć dyszek.
Super, że dni są już całkiem długie i nawet późniejszym popołudniem można na trochę wyskoczyć. Kilometrów jakoś wyjątkowo dużo nie wpadło, ale dobre i te prawie pięć dyszek.
Trzeba zawsze próbować i cieszyć się sportem :)
OdpowiedzUsuń