Wszystko wskazuje na to, że czerwiec zostanie miesiącem czterdziestokilometrowych wypadów... ;) Na dłuższą (oraz częstszą) jazdę niestety nie ma ostatnio zbyt wiele czasu, ale tak to już bywa.
Wyruszyłem dopiero przed 20, ale że dni mamy obecnie naprawdę długie, nie jechałem na szczęście w kompletnej ciemności. Jak na tę godzinę, minąłem całkiem sporo kolarzy w okolicach Starych Babic. Wszyscy jechali niestety w przeciwnym kierunku... Naliczyłem chyba siedmiu, w tym dwie dwójki. Nie poznałem wśród nich nikogo z naszych, a to wskazywałoby na to, że poza osobami spotykającymi się pod kościołem, jest jeszcze sporo niezrzeszonych... :)
Tym razem muszę przyznać, że jechało mi się naprawdę nieźle jak na moją obecną formę. Może to kwestia słabszego wiatru, może po prostu lepszej dyspozycji, ale w tamtą (czyli do Zaborowa) stronę trzymałem ok. 35 km/h, z powrotem ok. 32 km/h. Dużo tych kilometrów ostatnio nie było, więc i nie spodziewałem się jakichś cudów, ale z pewnością było dziś lepiej niż w trakcie ostatnich kilku jazd.
Żeby nie było jednak zbyt różowo, w drodze powrotnej do łydek (najpierw prawej, potem lewej :)) zaczęły się dobierać jakieś perfidne skurcze, ale na szczęście po kilku kilometrach dały za wygraną. Znowu mogłem w miarę normalnie kręcić, a i starczyło też sił na krótki sprincik na światła nad trasą S8 ;)
Ponieważ nie było komu robić zdjęć, a wpis bez zdjęcia to nie wpis ;) pokusiłem się na kolejny tandetny zachód słońca. Sorry... ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz