Dzisiaj nieco mniej czasu, więc i mniej kilometrów. Dobre jednak i pięć dyszek, tym bardziej, że po wczorajszym rozruszaniu nóg po miesięcznej przerwie kręciło się dziś już zdecydowanie przyjemniej. Przed jazdą załadowałem dwie bułki z miodem i jogurt z muesli. Nogi nie były już dziś tak zastane jak wczoraj i chociaż i tak zacząłem potem czuć zmęczenie (trochę za mocno pojechałem na początku, moja wina ;)), to sił nie brakowało. Pogoda już nie tak słoneczna jak wczoraj, ale te kilka stopni na plusie było, więc do przeżycia.
Dziś też pojechałem nieco inaczej niż ostatnimi czasy, bo Radiową (za którą to trochę się stęskniłem ;)) przez Klaudyn i na skrzyżowaniu z 3 Maja/Arkuszową odbiłem w lewo na Laski. Stamtąd już standardowo na Izabelin i przy kościele pw. św. Franciszka z Asyżu w lewo w Fedorowicza. Drogą 580 dojechałem do skrętu na Wiktorów i wróciłem przez Mariew.
Coś mnie podkusiło żeby ze Spacerowej odbić na Trakt Królewski, o którym już wcześniej parę razy pisałem - głównie za sprawą nieszczęsnych remontów, które trwają tam już od pewnego czasu. Nie wiem w sumie za bardzo, na co liczyłem (bo przecież pogoda przez ostatnie miesiące średnio sprzyjała jakimś robotom drogowym), ale niestety niewiele się zmieniło. Na wysokości Borzęcina Dużego/Wierzbina nawierzchnia jest wciąż zryta i więcej jest żwiru, błota i kałuż niż jakiegoś przyjemnego asfaltu:
Odbiłem czym prędzej w Królewicza Jakuba i na Trakt wróciłem Wspólną - odtąd nawierzchnia jest już lepsza.
Na pierwszym zdjęciu widać psa (chociaż tak naprawdę widać tam raczej jakiś kształt przypominający psa...) siedzącego przy drodze - dziś minąłem na Trakcie chyba z pięć czworonogów, jednak wygląda na to, że wszystkie z nich wzięły sobie do serca apel z mojego wcześniejszego wpisu i - o dziwo - żaden nawet nie szczekał, nie gonił mnie itd. Rewelacja!
Przez najbliższe dni będzie pewnie nieco mniej roweru, ale nie można się załamywać - wiosna idzie! A przynajmniej próbuje... ;)
Na pierwszym zdjęciu widać psa (chociaż tak naprawdę widać tam raczej jakiś kształt przypominający psa...) siedzącego przy drodze - dziś minąłem na Trakcie chyba z pięć czworonogów, jednak wygląda na to, że wszystkie z nich wzięły sobie do serca apel z mojego wcześniejszego wpisu i - o dziwo - żaden nawet nie szczekał, nie gonił mnie itd. Rewelacja!
Przez najbliższe dni będzie pewnie nieco mniej roweru, ale nie można się załamywać - wiosna idzie! A przynajmniej próbuje... ;)
Elegancko! Ja wybieram się wykręcić z pięć dyszek w sobotę, mam nadzieję, że pogoda dopisze...
OdpowiedzUsuńTrzymam zatem kciuki, prognozy są całkiem niezłe, chociaż od pewnego czasu im nie ufam ;) Oby jednak tym razem się sprawdziły, bo dobra pogoda w sobotę to m.in. to, co rowerzyści lubią najbardziej! ;)
OdpowiedzUsuńTrakt ma być wyasfaltowany z tego co pamiętam do czerwca, a jak znam życie to jak się uda we wrześniu to będzie super.
OdpowiedzUsuńTeż liczę na to, że w sobotę w końcu wsiądę na szosę :) .
Aha, byłoby świetnie, bo fajnie tam czasem odbić, aby uniknąć większego ruchu na 580. Oczywiście pod warunkiem, że nawierzchnia jest ok... Bardzo jestem ciekaw tego terminu ;) Dzięki za informację.
OdpowiedzUsuńUdało Ci się wyskoczyć na szosę? O ile dobrze pamiętam, pogoda była w kratkę - od genialnego słońca po ulewy ;)
PS. Nie ma to jak szybka reakcja na komentarz - ostatnio mam trochę na głowie i akurat w tym przypadku nie jest to kask, przepraszam ;)